Wiktor Krajewski: Ile lat miałaś, gdy zderzyłaś się z brutalną rzeczywistością i przestałaś wierzyć w Świętego Mikołaja?
Agnieszka Sienkiewicz: Długo wierzyłam w postać Świętego Mikołaja i dużym rozczarowaniem był dla mnie moment, gdy dowiedziałam się, że nikt taki nie istnieje. Wiem, że już za chwilę będę mierzyć się z kolejnym rozczarowaniem, tyle że tym razem tyczyć się ono będzie mojej starszej córki. Już sama wizja, że kiedyś przyjdzie do mnie, a ja będę zmuszona potwierdzić jej obawy, że Święty Mikołaj nie istnieje, napawa mnie smutkiem. Bo dziecięca wiara, że świat jest dobry i magiczny jest czymś przepięknym, a ja jej ją w pewnym sensie odbiorę, a tym samym pozbawię jej świat bajkowości... Przynajmniej na chwilę. Już powoli zauważam jej podejrzliwość w tematach związanych ze Świętym Mikołajem czy Wróżką Zębuszką.
A może zrzuć to na barki koleżanek i kolegów ze szkoły. Nie lepiej obarczyć ich winą za niebajkowość codzienności?
Na koniec dnia to ja będę musiała zweryfikować to wszystko, to ja i jej tata będziemy tymi, do których zwróci się o prawdę. Taka rola rodzica, żeby powoli wprowadzać dziecko w świat, który nie jest już tylko kolorowy i magiczny, a jednocześnie pielęgnować w nim tę dziecięca radość, pasje i fascynacje. Cholernie trudne zadanie. Boję się tego, że kiedyś usłyszę:
„Mamo, ty mnie przez tyle czasu okłamywałaś”.
Ale prawda jest taka, że prędzej czy później zetknie się z rzeczywistością brutalną, szarą, bolesną. Tyle, że to nie jest jeszcze ta chwila, a moją rolą jest, aby przedłużać ją jak najdłużej się da. Jednocześnie zależy mi, żeby wchodziły w ten świat łagodnie, stopniowo i nie straciły z oczu tego, co w życiu piękne i wciąż magiczne, bo mimo że dorosłość kopie nam tyłki, to wciąż jest tyle dobra i piękna, którego nie można przeoczyć.
A jakie masz obecnie podejście do świąt? Czy zmieniło się od momentu, kiedy Ty byłaś dzieckiem?
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.