Katarzyna Burzyńska-Sychowicz, „Wprost”: Mówisz o sobie „kobieta z przeszłością”. To barwna czy trudna przeszłość?
Dominika Tajner: Zdecydowanie postrzegam ją jako barwną, chociaż zawiera i lepsze, i trudniejsze momenty. Mówiąc „kobieta z przeszłością” podkreślam też, że mam spore doświadczenie życiowe i jestem z tego zadowolona. Pewnie jak mnie zapytasz za 20 lat, powiem: „Co ja po tej 40-stce gadałam? Co ja wiedziałam?! Nic nie wiedziałam”. Ale w wielu obszarach korzystam z moich dawnych doświadczeń.
Nie mogę powiedzieć, że mam trudną przeszłość, trudne bywały momenty, ale przeżyłam też dużo superfajnych: miałam cudowne dzieciństwo, cudownych rodziców, cudownego brata, a teraz mam już dwóch; jeden jest malutki… Ekstremalne rzeczy, które wymagały ode mnie odpowiedzialności, programy, w których miałam szansę uczestniczyć – to były przeżycia, przypominanie ich sobie bardzo pozytywnie mnie nakręca.
Ale miałam też momenty trudne: jestem po dwóch rozwodach – związki niespecjalnie mi się udawały – ciężko chorował mój syn, miałam depresję…
Staram się jednak te historie przekuwać w coś dobrego, czerpać z nich i uczyć na błędach, choć to nie zawsze jest łatwe.
Twoja depresja to był efekt kumulacji trudnych doświadczeń czy przepracowania?
I jednego, i drugiego. Na pewno w którymś momencie byłam przytłoczona, a jednocześnie wzięłam na siebie za dużo. Ale ja mam taki charakter, że chciałabym zbawić cały świat albo choć najbliższe otoczenie, a przecież się nie da; jedna osoba nie może tyle dźwigać. Organizm mamy jeden i on, kiedy nie dajesz mu odpoczynku i regeneracji, nie wytrzymuje. Ale jest też bardzo mądry i wcześniej daje nam sygnały.
To nie jest tak, że nagle budzisz się rano i masz depresję.
Trzeba słuchać swojego organizmu, on nas alarmuje: chroniczne zmęczenie, problemy żołądkowo-jelitowe, ja miałam też nerwobóle, które lekceważyłam, cała masa dolegliwości…
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.