Krystyna Romanowska: Seksuolożka Agata Stola w rozmowie ze mną kilka miesięcy temu powiedziała, że niepokoi ją los młodych dziewczyn, które na Instagramie fotografują się w bieliźnie czy pokazują odważniej swoje ciała. Że stosunkowo często wchodzą do seksbiznesu. Czy – jako twórczyni jednego z pierwszych w Polsce profili o ciałopozytywności – masz podobne wrażenie?
Kaya Szulczewska: Znam losy dziewczyn, które rzeczywiście, pięć lat temu, zaczynając niewinnie od fotografowania się na Instagramie, a dalej – poprzez portal OnlyFans – zostały klasycznymi prostytutkami. Ktoś może powiedzieć – co to za perspektywa: tylko 5 lat! W błyskawicznie rozwijających się social mediach pięć lat to prawie epoka – można w tym czasie obserwować ogromne zmiany, zarówno trendów, jak i postaw użytkowników.
Mój profil Ciałopozytyw był wówczas jednym z pierwszych blogów szeroko pojętej kultury afirmacji ciała. Miał na celu oswojenie ludzi z obrazami różnych stron ciała i jego afirmacją. Naturalnym więc było, że pojawiły się na nim młode kobiety. Prześledzenie tej drogi jest bardzo ciekawe, bo okazuje się, że droga od Instagrama do seksbiznesu jest banalnie prosta.
Jak byś określiła grupę tych dziewczyn?
Kilka lat temu na Instagramie modne było wpisywanie sobie w biogramy zaburzeń odżywiania. Dziewczyny prezentowały więc: „eating disorder recovery” (wychodzę z zaburzeń odżywiania – red.). Trochę później modne było dodawanie do biogramu „bordeline” i innych zaburzeń psychicznych, i tak jest zresztą do tej pory. Chociaż od 2020 roku dochodzą do tego jeszcze w młodym pokoleniu intensywne kwestie orientacji i tożsamości oraz politycznego ukierunkowania.
Pięć lat temu grupa moich obserwatorek chciała być ciałopozytywnymi modelkami pokazującymi się półnago na Instagramie. Mój profil zachęcał do takich działań – tyle tylko, że te dziewczyny były bardzo młode. Ich zdjęcia wrzucałam często anonimowo albo bez twarzy, żeby chronić użytkowniczki, a one robiły to pod imieniem na swoich profilach. Wrzucając wówczas swoje zdjęcie w bieliźnie w ogóle nie myślały o konsekwencjach tych kroków: potencjalnym przyszłym pracodawcy, który kiedyś to zdjęcie zobaczy albo o tym, co mogą pomyśleć o nich znajomi.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.