Michał Banasiak, „Wprost”: Donald Trump znowu staje przed sądem. Po procesie o gwałt, molestowanie, zniesławienie, a także drugim o niewłaściwie księgowanie wydatków, dochodzi kolejny. Za co tym razem?
Andrzej Kohut: Sąd w Miami przedstawił Donaldowi Trumpowi 37 zarzutów, koncentrujących się głównie wokół świadomego przetrzymywania dokumentów, dotyczących bezpieczeństwa narodowego i utrudniania ich zwrotu, gdy był do tego wzywany. Żeby odzyskać część dokumentów, FBI musiało przeszukać jego rezydencję.
Co to konkretnie za dokumenty?
Po zakończeniu prezydentury Trump wywiózł z Białego Domu kilkadziesiąt pudeł z przeróżnymi papierami. Wśród nich były listy, notatki, zdjęcia, wycinki prasowe – coś co ma wartość archiwalną dla amerykańskich historyków.
Ale w tych pudłach znajdowały się też tajne dokumenty państwowe, dotyczące np. potencjału nuklearnego USA i innych państw oraz plany militarne Stanów wobec państw trzecich.
Trump twierdzi, że skorzystał ze swoich prezydenckich uprawnień i odtajnił te dokumenty, ale z aktu oskarżenia wiemy, że wcale tak nie było. Sąd cytuje rozmowę Trumpa z jednym z dziennikarzy, w której były prezydent przechwala się, że wciąż trzyma państwowe sekrety.
Po co to robił? Przecież musiał wiedzieć, że to poważne nadużycie.
Nie ma na to jednoznacznej odpowiedzi. Mamy za to pewne domysły.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.