Kaja Paschalska dla „Wprost”: To był dla mnie potężny cios. Zamknęłam się w sobie, wyłączyłam telefon i odcięłam od świata

Kaja Paschalska dla „Wprost”: To był dla mnie potężny cios. Zamknęłam się w sobie, wyłączyłam telefon i odcięłam od świata

Kaja Paschalska
Kaja Paschalska Źródło: Archiwum prywatne
– Wp****ol, który dostałam za numer, który nie był nawet mojego autorstwa, był nieporównywalny z drobnymi wzmiankami na jego temat. Nigdy się z nim bezpośrednio nie skonfrontowałam w kwestii całej tej sytuacji i w sumie nie wiem, czy kiedykolwiek to zrobię – mówi Kaja Paschalska. Rozmawiamy z nią o hejcie po nagraniu „Małej Chinki” z Funky Filonem, o dzieciństwie, o sukcesie „Klanu”, o tym, dlaczego nie chce mieć dzieci, o tym, czy korzysta z medycyny estetycznej oraz o jej nadchodzącej płycie, która już jest nagrana i ma otworzyć nowy rozdział w jej życiu.

Katarzyna Burzyńska-Sychowicz „Wprost”: Zaczęłaś pracę na planie serialu w wieku 11 lat. Jaki to miało na ciebie wpływ?

Kaja Paschalska: Patrząc na to z perspektywy dorosłej kobiety, niewyobrażalnym jest dla mnie wpuszczenie dziecka w świat dorosłych bez osoby, która byłaby stałym filtrem tego, co się dzieje, która tłumaczyłaby, chroniła i nie dopuszczała, żeby ono samo musiało odnajdywać się w nieadekwatnych do wieku sytuacjach, nie mając jeszcze kompetencji, żeby rozumieć, co się dzieje i stawiać granice. To, jak potoczyło się moje życie, dało mi ogromne możliwości, ale emocjonalny koszt tego, był ogromny.

Nie miałaś wtedy obok siebie żadnej osoby, która mogłaby stać się tym filtrem, o którym opowiadasz?

Na początku moi rodzice starali się mieć nad tym kontrolę, ale prawda jest taka, że to były inne czasy, inna świadomość, nie było takiego dostępu do informacji jak dziś. Myślę, że nikt specjalnie się nie zastanawiał, jak to powinno wyglądać i jaki to może mieć wpływ na psychikę małego, rozwijającego się człowieka. To były czasy innych priorytetów, ciężar leżał po stronie tego, że – patrząc zupełnie obiektywnie – to była wielka szansa dla mnie, więc została podjęta decyzja, żeby wykorzystać ten golden ticket, bo nic dwa razy się nie zdarza. Dodatkowo nikt mnie do tego nie zmuszał. Ta praca sprawiała mi ogromną radość, co absolutnie nie zmienia faktu, że na tym etapie rozwoju powinnam budować siebie inaczej i gdzie indziej: wśród rówieśników, w naturalnym środowisku i w naturalnym, nie przyspieszonym tempie. Moje dzieciństwo z jednej strony może wydawać się ciekawe i pełne możliwości, z drugiej: było specyficzne i trudne. Pewne rzeczy muszę prostować do dziś.

Jakie rzeczy?

To są grube tematy. Pamiętam dużo sytuacji, które były dla mnie, delikatnie mówiąc, niekomfortowe. Sam fakt dorastania na planie, formowania obrazu siebie jako kobiety przez młodziutką dziewczynę otoczoną dorosłymi ludźmi…

Głównie mężczyznami…

Właśnie. Z tego wynikały różne sytuacje, które później niedojrzały mózg nastolatki próbuje jakoś przeprocesować, poukładać, ogarnąć, co u mnie odkładało się dużymi pokładami wstydu, z którymi musiałam sobie jakoś radzić. Pamiętam scenę mojej postaci, która dotyczyła pierwszej miesiączki i dwunastoletnią siebie ze świadomością, że miliony ludzi, w tym moi rówieśnicy, będą na to patrzeć i się ze mnie śmiać. Dla dojrzewającej dziewczynki nie ma bardziej intymnego tematu. Kolejna sprawa to wchodzenie w wiek, w którym przestajesz być dziewczynką, a zaczynasz podlotkiem, młodą kobietą, którą zaczyna się interesować płeć przeciwna.

Artykuł został opublikowany w 27/2023 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.

Ponadto w magazynie