Polska schnie na wiór, tak źle nie było od dekady. Ekspert bije na alarm

Polska schnie na wiór, tak źle nie było od dekady. Ekspert bije na alarm

Susza, zdjęcie ilustracyjne
Susza, zdjęcie ilustracyjne Źródło: Shutterstock
Ostatnie tygodnie przyniosły wyjątkowo suchą aurę. Luty minął niemal bez opadów, podobnie było z marcem. Polska doświadcza najsilniejszej suszy od dekady. O olbrzymim zagrożeniu mówi profesor Bogdan Chojnicki z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu.

Zwykle suszę kojarzymy z upalnymi letnimi miesiącami. Tym razem jednak deficyt wody rozpoczął się już zimą. Zima powinna odbudowywać poziom wód gruntowych i powierzchniowych, ale tak się nie stało – podobnie jak jesienią. Efekt? Niski poziom rzek i jezior oraz niedobory wilgoci w glebie.

Luty to miesiąc, w którym opady nie są zazwyczaj wysokie, ale poprzedzają go grudniowe i styczniowe deszcze i śniegi. Niestety, w tym roku niemal nie było pokrywy śnieżnej, która mogłaby stopniowo nawilżać ziemię. W wielu miejscach – takich jak Opole – przez cały miesiąc nie spadła ani jedna kropla deszczu. W niektórych rejonach suma opadów nie przekroczyła 10 milimetrów, co oznacza zaledwie kilka litrów wody na metr kwadratowy w ciągu całego miesiąca.

Krytycznie niski stan wód powierzchniowych

Marzec jest kluczowym miesiącem dla rolnictwa – to czas przygotowań do sezonu wegetacyjnego. Wysuszona ziemia utrudnia prace na polu i zasiewy, a tymczasem pierwsza połowa miesiąca upłynęła pod znakiem suszy. W zachodniej Polsce – od Śląska po Bałtyk – przez pierwsze dziesięć dni nie spadła ani jedna kropla deszczu.

Takie warunki doprowadziły do suszy hydrologicznej. To stan, którym poziom rzek spada poniżej normy, a ich przepływ jest minimalny. Dane pokazują, że poziom wody w polskich rzekach powinien być znacznie wyższy. Wiosną normalnie rzeki mają wysoki poziom wody, ale obecnie w wielu miejscach sytuacja jest alarmująca.

Ziemia jest przesuszona, rośnie ryzyko suszy

Zawartość wody w glebie jest wyjątkowo niska. Zimowe opady powinny zapewnić jej odpowiednią wilgotność, jednak w tym roku do tego nie doszło. W miejscach, gdzie zwykle były rozlewiska, teraz jest sucho. Jak podkreśla w rozmowie z Onetem profesor Bogdan Chojnicki z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu, wchodzimy w sezon wegetacyjny z mniejszymi zasobami wody niż w poprzednich latach.

Jeśli w najbliższych tygodniach opady będą obfite, sytuacja może się poprawić. Jednak w pesymistycznym scenariuszu niedobory wody mogą zahamować kiełkowanie roślin i ograniczyć plony.

Profesor Chojnicki zaznacza, że zmiany klimatyczne powodują rosnące ryzyko długotrwałej suszy w Polsce. Choć w ubiegłym roku sytuację ratowały częste letnie opady, nie jest to reguła. Wzrost temperatury powoduje większe parowanie, co zwiększa deficyt wody. Jeśli deszcz nie będzie regularnie padać w odpowiednich momentach, rolnictwo może znaleźć się w naprawdę poważnych tarapatach.

Gleby w coraz gorszym stanie

Susza to nie tylko niedobór wody – to także pogarszająca się jakość gleby. Kluczowym składnikiem gleby jest materia organiczna, działająca jak gąbka zatrzymująca wilgoć. Jej ilość zależy od resztek roślinnych, temperatury i wilgotności. Niestety, uprawa monokultur oraz wzrost temperatury przyspieszają jej rozkład, co zmniejsza zdolność gleby do magazynowania wody.

Profesor Bogdan Chojnicki wskazuje, że w przypadku gleb organicznych problemem jest osuszanie terenów rolniczych i melioracja. To prowadzi do utraty materii organicznej. Jej rozkład zamienia ją w dwutlenek węgla, przyczyniając się do dalszego ocieplania klimatu. Jeśli nie zadbamy o poprawę jakości gleb, rolnictwo stanie się jeszcze bardziej podatne na skutki zmieniającego się klimatu.

Czytaj też:
Nieoczywista pogoda na Wielkanoc. Lepiej to wiedzieć
Czytaj też:
Tajemnicze chmury nad Słupskiem. Meteorolodzy zaskoczeni

Opracowała:
Źródło: Onet.pl