Gdy badacz ewolucji Karol Darwin pierwszy raz zobaczył atol, przecierał oczy ze zdumienia. Nie potrafił pojąć, w jaki sposób natura oszczędza piaszczyste wysepki z lagunami, które wystają ledwie kilka metrów ponad poziom oceanu. „Podłużną i doskonale białą plażę dopełnia tu pas zielonej roślinności”, pisał w pracy „Podróż na okręcie »Beagle«” z 1909 r. „Z wysokości masztu doskonale widzę spokojne wody otoczone zamkniętym pierścieniem lądu. Ale przecież te płytkie, koralowe wyspy są zupełnie niewspółmierne do potęgi oceanu, spod którego wyrosły – irytował się Darwin. – To niesamowite, że tych słabowitych intruzów nie pochłoną wszechpotężne fale”. Darwin znalazł później rozwiązanie tej zagadki: atole powstają wokół wygasłych wulkanów i trwają dzięki rafie koralowej. Piaszczyste wysepki wznoszą się na stelażu z podwodnej, koralowej skały. Mogą trwać przez całe tysiąclecia, bo skała koralowa przyrasta. Jeśli ten przyrost równoważy wzrost poziomu wód, wysepki są bezpieczne. Przez wieki wśród palm i błękitnej wody tysiące atoli dawały schronienie pokoleniom wyspiarzy. Ale to już definitywny koniec. Ich rajskie osady utoną w odmętach.
SORRY, TAKI MAMY KLIMAT
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.