Małgorzata Kidawa-Błońska, która właśnie została kandydatką Koalicji Obywatelskiej na premiera to jeden z najbardziej pozytywnie odbieranych polityków na opozycji. Jej atuty komunikacyjne dobrze potrafił wykorzystać już Donald Tusk, który w 2014 roku mianował ją rzecznikiem swojego rządu. Te funkcję Kidawa-Błońska pełniła za urzędowania następnego premiera Ewy Kopacz. Polityk była również marszałkiem Sejmu i na tym stanowisku świetnie się spisała. Małgorzata Kidawa-Błońska ma nie tylko pozytywny, ale i poważny wizerunek, co jej jej dodatkowym autem. A na ten zapracowała sobie latami, udzielając pozbawionych ostrego, obrażającego przeciwników politycznych języka, ale i słownych lapsusów wywiadów.
Była marszałek Sejmu jest wymarzonym kandydatem na premiera ze strony opozycji w obecnej atmosferze ciągłego konfliktu politycznego. Czy jednak jest wystarczającym lekiem dla Koalicji Obywatelskiej by zmienić jej notowania na tyle by wygrała z PiS. Raczej nie. Bo choć szefostwo PO podjęło dobrą decyzję by wystawić Małgorzatę Kidawę-Błońską na kandydatkę na premiera, to zrobiło to przynajmniej o miesiąc za późno. Bo do wyborów zostało zaledwie kilka tygodni i nim wyborca przyzwyczai się do myśli, że to była pani marszałek staje się twarzą kampanii, nastanie czas wyborczych decyzji.
Czytaj też:
Małgorzata Kidawa-Błońska powtórzy sukces Beaty Szydło? „To sprawdzona strategia PiS-u”
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.