Czy Polska mogłaby umożliwić Wielkiej Brytanii wyjście z UE bez umowy?

Czy Polska mogłaby umożliwić Wielkiej Brytanii wyjście z UE bez umowy?

Brexit
Brexit Źródło: Fotolia / donfiore
Brexitowa strategia Rządu Jej Królewskie Mości polega obecnie już tylko na nadziei na to, że któryś z rządów unijnych zawetuje prośbę o przedłużenie terminu wyjścia z UE.

Boris Johnson obejmował kilka tygodni temu rządy w Londynie jako wielka nadzieja na zakończenie męczących już całą Europę brexitowych zmagań. Człowiek, który odegrał wielką rolę w referendalnym zwycięstwie zwolenników brexitu na Wyspach nie miał wcześniej dość odwagi albo dość szczęścia, żeby poprowadzić negocjacje rozwodowe z UE. Dziś występuje w roli srogiego recenzenta osiągnięć swojej poprzedniczki, Theresy May. To akurat nie jest trudne, bo z brytyjskiego punktu widzenia ciężko nazwać je sukcesem. Jednak Johnson z dnia na dzień przekonuje się, jak trudno jest przeprowadzić rozwód, z którym May sobie nie poradziła.

Jego kolejne pomysły padają jednak w ogniu wewnętrznych sporów. Parament zablokował mu możliwość ogłoszenia brexitu bez umowy. Nie pozwolił też na przedterminowe wybory, w których wyborcy mogliby wypowiedzieć się, czy chcą takiej wersji brexitu, jak proponuje Johnson, czy może, jak proponuje opozycja, woleliby ponownego głosowania nad pozostaniem w UE. Premier, zapowiadający niedawno szybkie i sprawne wyprowadzenie Wielkiej Brytanii z UE wikła się teraz w te same proceduralne przepychanki i szukanie kruczków prawnych, które pogrążyły Theresę May. Zapędził się sam w krzywy róg, zawieszając za zgodą królowej Elżbiety obrady parlamentu do listopada. W zamyśle miało to uniemożliwić posłom zablokowanie brexitu. Obecnie znacznie zmniejsza premierowi pole manewru w szukaniu furtek w starciu z Izbą Gmin.

Doszło do tego, że ostatnią nadzieją Johnsona na realizację brexitu wedle swojej koncepcji jest taka oto karkołomna kalkulacja: ponieważ opozycja, ale także wielu posłów konserwatywnych, który zrejterowali do ław opozycji chce znów odłożyć termin wyjścia z UE, Londyn liczy na to, że same kraje unijne się na taki krok nie zgodzą. Deklarują to już Francuzi, mocno poirytowani brytyjskimi manewrami wokół umowy rozwodowej, będącej wielkim sukcesem ich rodaka, Michela Barniera. Z innych zupełnie powodów o odmowie Wielkiej Brytanii prawa do kolejnego odroczenia terminu brexitu mówi się także w Niemczech. W Berlinie panuje przekonanie, że bezumowny brexit, do którego przez Johnson będzie bardzo korzystny dla pogrążonej w stagnacji niemieckiej gospodarki która może przejąć od Londynu rolę centrum finansowego Europy.

Brytyjczycy mówią jednak o vecie któregoś z zaprzyjaźnionych krajów unijnych. A do takich należy niewątpliwie Polska, związana do niedawna politycznym sojuszem z brytyjskimi torysami. Z punktu widzenia Europy, zmęczonej już mocno przedłużającą się ponad miarę epopeją brexitową na Wyspach byłby to bardzo przydatny gest, który można by politycznie zmonetyzować na forum UE. Pytanie tylko, czy nasi rządzący, zajęci wyborczą kampanią w Polsce w ogóle zauważyli, że takie oczekiwania pojawiają się po drugiej stronie kanału La Manche?

Źródło: Wprost