Naczynia połączone

Naczynia połączone

Obóz dla uchodźców w Syrii
Obóz dla uchodźców w Syrii Źródło: Flickr / European Parliament
Co łączy politykę migracyjną UE, Turków, Kurdów i interesy amerykańskie na Bliskim Wschodzie?

Donald Trump wycofał poparcie dla kurdyjskich milicji w Syrii, dzięki którym udało się pokonać Państwo Islamskie. Ich miejsce ma teraz zająć armia turecka, tworząca strefę buforową na granicy Syrii z Turcją. Zgodę na wkroczenie tureckiej armii na tereny syryjskie, kontrolowane przez Kurdów wydał ten sam amerykański prezydent, który jeszcze kilka miesięcy temu groził Turcji ekonomiczną dewastacją, jeśli wyśle ona armię przeciwko Kurdom. Ta zmiana w polityce Białego Domu to wielki sukces tureckiego prezydenta Tayyipa Recepa Erdogana, uważającego kurdyjskie milicje w Syrii za terrorystów, wspierających kurdyjski separatyzm w samej Turcji. To także decyzja o dalekosiężnych skutkach, wykraczających poza burzliwe wydarzenia na Bliskim Wschodzie.

Pierwszy z nich do złagodzenie presji migracyjnej, tworzonej przez ponad 3,5 mln syryjskich uchodźców, przebywających obecnie w Syrii, do których ciągle dołączają ekonomiczni migranci z Afryki i Azji. Erdogan traktował dotąd te masy ludzi jako kartę przetargową w relacjach z UE, od której Turcja chce uzyskać dodatkowe miliardy euro pomocy, pod groźbą puszczenia do Europy kolejnej fali migracyjnej. Jednak ta gra przestaje się Erdoganowi powoli opłacać, bo aż 80 proc. Turków ma już dość imigrantów, obarczając władze winą za ich przedłużający się pobyt w Turcji. Dlatego zgoda USA na wkroczenie tureckiej armii na kontrolowane przez Kurdów tereny Syrii ma takie znaczenie. Erdogan chce tam odesłać aż 2 miliony syryjskich uchodźców, co znacznie zmniejszy zagrożenie nową falą migracji do UE.

Oczywiście USA nie omieszkają przedstawić tego elementu europejskim sojusznikom, z którymi ostatnio coraz więcej ich różni, także w sferze gospodarczej. Może się więc okazać, że w ramach wdzięczności za uwolnienie UE od szantaży Erdogana Trump zażąda jakiś ustępstw, np. w sprawie płacenia większych pieniędzy do kasy NATO czy odpuszczenia amerykańskim koncernom technologicznym, nękanym przez rządy UE.

Kolejna kwestia to możliwość wycofania wojsk amerykańskich z Syrii, jaką daje planowana na dużą skalę turecka inwazja. Trump już dawno to ogłosił, ale jego decyzja była opóźniana przez Pentagon i dyplomację, świadomą, że oznacza ona zdradę Kurdów, którzy przez osiem lat wojny domowej w Syrii wspólnie z Amerykanami zwalczali radykalnych islamistów. Teraz Kurdowie znaleźli się z ręką w amerykańskim nocniku, ale w Białym Domu nikt się tym nie przejmuje. Ważniejsze jest to, że wycofania wojsk z Syrii będzie można użyć w kampanii wyborczej jako dowodu na to, że to Trump pokonał Państwo Islamskie.

Nie bez znaczenia jest także większe wciągnięcie Turcji w problemy syryjskie, co pozwoli także zacieśnić słabą ostatnio współpracę tego kraju z Zachodem w ramach NATO. Erdogan lepiej niż z USA czy UE dogadywał się ostatnio z Putinem, ale akurat w Syrii ich interesy nie są do końca zbieżne. Rosja wspiera tam bowiem reżim Bashara al Assada, którego Turcy chcieli obalić, angażując się pośrednio w wojnę domową po stronie opozycji. Wkroczenie wojsk tureckich do północnej Syrii siłą rzeczy wymusi napięcia z reżimem syryjskim i Rosjanami, co być może umożliwi zwrócenie uwagi Erdogana z powrotem w stronę NATO.

A że stracą na tym Kurdowie, którzy przelali wiele krwi w walce z nękającymi Zachód islamistami? Nie pierwszy to i nie ostatni raz, gdy naród próbujący wybić się na niepodległość zostaje złożony na ołtarzu tzw. ważniejszych strategicznie celów.

Źródło: Wprost