Bank Światowy właśnie podwyższył prognozę wzrostu PKB Polski na ten rok z 4 do 4.3 proc. Dla rządzących taki komunikat na kilka dni przed wyborami parlamentarnymi jest jak niespodziewany prezent. – PiS to ma szczęście, trafiła im się koniunktura – myślą sobie zapewne politycy PO, których pierwsza kadencja rządów przypadła na światowy kryzys gospodarczy, a druga – na czas wychodzenia z kryzysu.
Szczęście to w polityce niebagatelna sprawa ale analitycy Banku Światowego zaznaczają, że ów wysoki – jak na Unię Europejską – wzrost PKB w Polsce jest w dużej mierze napędzany przez konsumpcję wewnętrzną, ta zaś rośnie bo rodziny z dziećmi i emeryci dostali od rządu ekstra pieniądze. Co bardziej obiektywni ekonomiści prognozowali zresztą, że program 500 plus może dać taki efekt ale byli skutecznie zagłuszani przez ekspertów motywowanych politycznie, wróżących katastrofę finansową i gospodarczą Polski.
Można więc założyć, że PiS szczęściu pomogło i dzięki temu może wygrać drugą kadencję u władzy. Mogą się zżymać politycy PO, że to konsumpcja na koszt przyszłych pokoleń. Mogą krzyczeć, że PiS przejada to co oni wypracowali przez osiem lat swoich rządów. Jest w tym dużo racji. Jednak dla wyborców liczy się tu i teraz, a tu i teraz kilku grupom społecznym po prostu się poprawiło. Poza tym tak to już jest w polityce, że jedni podejmują niepopularne decyzje, bo muszą, a inni konsumują ich owoce, bo mogą.
Opozycji pozostaje więc oczekiwanie na zmianę koniunktury i liczenie, że w takiej sytuacji wyborcy przychylniej na nią spojrzą. Przy okazji może po stronie opozycji dojdzie do jakichś sensownych zmian. Sądząc bowiem po kampanii wyborczej obecna opozycja nie ma pojęcia co chciałaby zrobić w razie gdyby wyborcy powierzyli jej władzę. Rzecz jasna poza tym, że chciałaby rozliczyć PiS.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.