Gdybyśmy mieli w Polsce do czynienia z prawdziwą dyktaturą, wzmacnianą posłuszną reżimowi machiną propagandową i masowym rozdawaniem pieniędzy komu popadnie, to właściwie powinno być już pozamiatane. PiS miałby konstytucyjną większość, wystarczającą do przeprowadzenia naprawdę gruntownej przebudowy kraju. Tak się jednak nie stało. Korki od szampanów w sztabie PiS nie strzelają. Przeciwnie, politycy obozu rządzącego od rana prezentują umiarkowany optymizm, maskujący wielkie rozczarowanie, że przy zaangażowanie dużych środków i beznadziejnej kampanii podzielonej i skłóconej opozycji nie udało się przyciągnąć ponad połowy Polaków.
To najlepszy dowód, że demokracja ma się u nas świetnie. Że wbrew temu, co powtarzała przez całe miesiące opozycja, wyborcy nie okazali się bezwolną masą, kupioną za 500+ i otumanioną przez TVP Info. Najciekawsze jest to, że duża grupa obywateli zdecydowała się zagłosować na kogoś innego niż obóz rządzący nie w głębokim poczuciu wartości opozycji, ale dokładnie mimo jej oczywistych braków. Partie opozycyjne nie miały przecież wiele do zaoferowania poza nudną jak flaki z olejem mantrą o byciu „niepisem”. Wyborcy okazali się o niebo dojrzalsi i świadomi, niż zamknięci w swoich bańkach, zmęczeni życiem i zagubieni politycy opozycji. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że w następnych wyborach staniemy się już w pełni dojrzałą demokracją, w której głosuje się za kimś a nie tylko przeciwko komuś.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.