Próba przeprowadzki uroczystości rocznicowych do Izraela, ale także przeprowadzki pamięci o tragedii II wojny światowej i Holokaustu nie powiodła się. Jeśli mierzyć rangę imprezy ilością medialnego zainteresowania, jakie przyciąga, to niewątpliwie obchody pod patronatem prezydenta Andrzeja Dudy biją na łeb zainteresowanie, jakim cieszyło się Światowej Forum Holokaustu, urządzone na cześć Władimira Putina w Jerozolimie przez oligarchę bliskiego Kremlowi, instytut Jad Waszem i władze Izraela.
Marna to co prawda pociecha, że tyle lat po wojnie trzeba szarpać się o elementarne fakty, ale tak wygląda smutna rzeczywistość. Kraje i organizatorzy licytują się na liczbę i rang obecnych delegacji i ilość mediów, jakie przyciągają. Skoro więc mamy na stole tak absurdalne, sportowe właściwie kategorie, niegodne pamięci wydarzenia, któremu są poświęcone, to zgoda: wygrywamy z Putinem i partykularnymi interesami izraelskich polityków, z premierem Netanjahu na czele. Wygrywamy godnością w upamiętnieniu ofiar Zagłady i trwaniem przy realiach, którego nakazują robić to w największym miejscu kaźni, w obecności tych, którzy przetrwali a nie hulać z tematem po świecie, tam, gdzie wygodniej, gdzie lepiej płacą i gdzie więcej można ugrać w bieżącej polityce.
Ktoś powie, że to wielki sukces polskiej godności i sprawiedliwości historycznej, bronionej przez niezłomnych szermierzy prawdy na czołowych stanowiskach w państwie. Dla innych to będzie pyrrusowe zwycięstwo nieudaczników, którzy pokłócili się już ze wszystkimi.
Najgorsze jest to, że i jedni i drudzy będą mieli rację. Polski rząd wytworzył warunki do wyginania historii II wojny światowej na wszystkie strony, firmując sejmową większością ustawę o IPN, jedną z najbardziej idiotycznych legislacji w dziejach polskiej demokracji. Tylko czy nie jest tak, że przyspieszyła ona i tak nieuchronne procesy? II wojna światowa staje się odległym historycznie wydarzeniem. Świadkowie znikają bezpowrotnie, a upływający czas dopuszcza wszelkie możliwe interpretacje ich świadectw. Są te wydumane czy wręcz zakłamane, którym trzeba dawać ostry opór. Ale są też te całkiem uprawione, tyle, że na tyle niewygodne, że ciężko się nad nimi pochylić. Bez tej refleksji zawsze będziemy wystawieni na ostrzał propagandowej artylerii Kremla i akolitów Putina.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.