Włosi i Hiszpanie, którzy jeszcze kilka dni temu ekscytowali się pomocą medyczną z Chin, dziś narzekają, że dostarczone testy na COVID-19 nie działają. Można by machnąć na to ręką, gdyby chodziło o pomoc charytatywną i uznać, że liczą się dobre chęci. Tyle, że nie o pomoc tu chodzi. Pomoc to było 50 ton medykamentów, wysłanych przez UE do Chin w styczniu. Chińczycy Europie nie pomagają, tylko zwyczajnie sprzedają swoje towary. Za pieniądze, ale nie tylko.
Pandemia to dla nich świetny pretekst do wejścia do Europy z kapitałem, którego UE może potrzebować w czasach spodziewanego kryzysu. Ma on utorować drogę przejęciom strategicznych biznesów czy ułatwić firmom takim jak Huawei wejście z technologia 5G, przed którą UE broni się różnymi sposobami.
Podobnie zachowują się Rosjanie, którzy ruszyli na pomoc znękanych Covid-19 Włochom. Moskwa przetransportowała do Rzymu wojskowych speców od wirusów i broni biologicznej nie w geście dobrej woli, tylko na rekonesans. On także będzie miał swoją cenę. Czy zaprzyjaźniony od dawna z Moskwą rząd włoski będzie mógł po wsparciu, udzielonym przez Putina odmówić mu weta w sprawie przedłużenia sankcji UE nałożonych na Rosję?
Dziś każdy liczy tylko maseczki i krzepiące gesty solidarności. Prawdziwe ich koszty trzeba będzie jednak spłacić po epidemii.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.