To jest dziś jeden z głównych newsów w światowych mediach: Francja masowo potępiła antysemityzm, organizując w całym kraju ponad 70 marszów z udziałem czołowych polityków z lewa, prawa i centrum. Widzimy więc, że Francja jest OK, że potrafi jako państwo i jako naród zachować się przyzwoicie i napiętnować naganne zachowania. Co prawda w rzeczywistości tak pięknie nie jest. Francja wcale OK nie jest, bo w tym kraju w ciągu ledwo roku liczba antysemickich ekscesów wzrosła o 70 procent. Widzieliśmy wszyscy w internecie jak uczestnicy antyrządowych protestów z ruchu żółtych kamizelek lżą na ulicy słynnego francuskiego filozofa Alana Finkielkrauta. Agencje jeszcze kilka dni temu pełne były doniesień o zdemolowaniu cmentarza żydowskiego w Alzacji, na którym około setki nagrobków wysmarowano swastykami. Wzmocniona ochrona policji przed synagogami we Francji jest codziennością, podobnie jak stała emigracja francuskich Żydów, szukających dla siebie i swoich rodzin spokojniejszego i bezpieczniejszego do życia kraju.
A jednak, mimo tych ekscesów Francuzi potrafią zagrać na zbiorowych emocjach umiejętnie i pokazać, że jako wspólnota tego typu zachowania zdecydowanie potępiają. Jednoczą się nawet politycznie w tego typu akcjach, bo we wczorajszych marszach można było spotkać obok siebie dawnych zaciekłych wrogów, byłych prezydentów Nicolasa Sarkozy i Francois Hollande. Mają oni na tyle przytomności i przenikliwości, żeby wiedzieć, że organizując tego typu marsze unikają wielu innych nieprzyjemności, związanych choćby z czynnym udziałem całego aparatu legalnego państwa francuskiego w Holokauście. To są historyczne fakty a nie polityczne czy publicystyczne tezy, przyklejane od jakiegoś czasu Polsce. Proszę tylko nie mylić tego z indywidualnymi i wcale nie odosobnionymi aktami współudziału Polaków w Zagładzie, których nikt przy zdrowych zmysłach nie neguje.
Powinniśmy się od Francuzów uczyć, jak rozgrywać nasze relacje z Żydami. Bo jak w Polsce jakiś kretyn spali kukłę Żyda, albo rozłoży antysemicki transparent, to nie ma powszechnego potępienia, oficjalne czynniki nie grzmią ani policja do drzwi nie łomocze podejrzanym zbyt energicznie. A przecież nie ma tego w Polsce aż tyle, żeby nie można było sobie z tym nie dać rady. To są ciągle odosobnione wybryki a nie masowe zjawisko, jak we Francji. Zamiast więc krzyczeć, że Żydzi znów nas biją, może należałoby zadbać też o szybkie i zdecydowane uprzątnięcie tych kilku śmieci, które pojawiają się czasami na naszym podwórku. Najlepiej byłoby to zrobić w jakimś spektakularnym stylu, jak Francuzi wczoraj. Albo Orban na Węgrzech, którzy na Żydów chucha i dmucha z takim skutkiem, że nikt w Izraelu nie wypomina mu, że w czasie II wojny światowej Węgry nie tyle z Niemcami kolaborowały, co były wiernym sojusznikiem III Rzeszy.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.