Bibi, Król Izraela - tak krzyczeli zwolennicy wieloletniego premiera tego kraju, używając pieszczotliwego zdrobnienia jego imienia. Benjamin Netanjahu przechodzi bowiem do historii jako najdłużej urzędujący premier Izraela, pokonując w tej dyscyplinie samego Davida Ben Guriona, ojca założyciela państwa żydowskiego na Bliskim Wschodzie. Prawicowa koalicja, złożona poza Likud premiera także z kilku mniejszych partii żydowskich nacjonalistów i religijnych fundamentalistów wygrała zdecydowanie wybory, pokonując blok centrolewicowy, na którego czele stał były szef sztabu izraelskiej armii Benny Gantz.
Obwoływanie Netanjahu królem to jest jednak przesada. Premiera czekają teraz bardzo trudne chwile. Nad jego głową wisi akt oskarżenia o korupcję, przygotowany jeszcze w czasie kampanii wyborczej przez prokuratora generalnego Izraela, Avichai'a Mandelbilta. Bibi nazywa zarzuty polowaniem na czarownice i próbą wykluczenia go z polityki, co nie zmienia faktu, że będzie musiał się do nich odnieść. Prokuratura nie wyznaczyła jeszcze terminu przesłuchania premiera, zawieszając postępowanie na czas kampanii, ale teraz jasne jest, że coś z aktem oskarżenia trzeba będzie zrobić. Jeśli Netanjahu zostanie postawiony przed sądem, Sąd Najwyższy będzie musiał zdecydować, czy człowiek z zarzutami kryminalnymi może stać na czele rządu.
Wielkie kłopoty szykują się także w relacjach z Arabami. Pod naciskiem nacjonalistów i ultraortodoksów religijnych Netanjahu zapowiada bowiem formalną aneksję ziem arabskich, zamieszkiwanych przez żydowskich osadników. Palestyńczycy mają co prawda ograniczone możliwości sprzeciwiania się Izraelowi, bo zostali skutecznie spacyfikowani, ale krok ten na pewno wywoła kolejną międzynarodową awanturę z Izraelem w roli głównej. W tych warunkach nasilającej się wojny politycznej na kilku frontach jednocześnie premier Netanjahu może być mniej skłonny do uporządkowania napiętych ostatnio relacji z Polską. Zwłaszcza, że jego zaplecze na prawo od partii Likud wielką miłością do Polski nigdy nie pałało.
Czytaj też:
Wybory w Izraelu. Po podliczeniu 97 proc. mała różnica między partiami Netanjahu i Gantza
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.