Natalia Jurijewna ma jeden cel: nauczyć Mariupol mówić po ukraińsku. Półmilionowe miasto leży daleko na wschodzie Ukrainy, prawie 800 kilometrów od Kijowa i 1500 kilometrów od Warszawy, ale za to zaledwie kilkanaście kilometrów od linii, oddzielającej armię ukraińską od pozycji rosyjskich. Od czasu, gdy Rosjanie zagarnęli Ukrainie Ługańsk i Donieck to jedyne duże miasto wschodniej Ukrainy, kontrolowane przez rząd w Kijowie. Dlatego często dochodzi tutaj do granicznych utarczek z rosyjskimi rebeliantami. Rosyjska flota wojenna blokuje także statkom dostęp do miejscowego portu, mającego kluczowe znaczenie dla tej części donieckiego przemysłu, która pozostała w ukraińskich rękach po rosyjskiej inwazji w 2014 roku.
Mariupol jest na pierwszej linii frontu nie tylko w kategoriach wojskowych, ale także językowych. Bo kwestię językowe tradycyjnie odgrywają wielką rolę w ukraińskich zmaganiach z Rosją. 25 kwietnia ukraiński parlament przyjął miażdżącą większością głosów ustawę, na mocy której język ukraiński ma być jedynym używanym oficjalnie w ukraińskim życiu publicznym, od sądów, urzędów i szkół po szpitale. Ustawa jest bezpośrednią reakcją na rozdawanie przez Moskwę rosyjskich paszportów mieszkańcom zagarniętych przez Rosję części ukraińskiego Donbasu. Władze w Kijowie obawiają się, że jest to wstęp do aneksji tych terenów przez Rosję.
W Mariupolu realizacja tego prawa może być szczególnym problemem, bo 90 procent mieszkańców miasta posługuje się językiem rosyjskim i to pomimo faktu, że władze w Kijowie angażują wiele energii, żeby to zmienić. Tym właśnie zajmuje się Natalia Jurijewna, dyrektorka wzorcowej szkoły nr 66, pierwszej w mieście placówki, która po upadku ZSRR zaczęła prowadzić w Mariupolu lekcje po ukraińsku. Dziś formalnie prowadzi je każda z tutejszych szkół, ale nie każda wygląda jak ta. Większość to zapuszczone postsowieckie placówki, za to 66 wyremontowano w zeszłym roku zgodnie z najwyższymi zachodnioeuropejskimi standardami. Klasy wyposażono w multimedialny sprzęt i laboratoria, których pozazdrościć mogłaby Ukraińcom niejedna warszawska szkoła. Wszystko to w ramach szerszej kampanii, której celem jest utrzymanie i umocnienie ukraińskiej kontroli nad wschodnim pograniczem, do którego pretensje zgłasza Rosja.
Z tego, co mówi pani dyrektor, wszystko idzie gładko, bo uczniowie walą drzwiami i oknami do jednej z najlepszych szkół nie tylko w Mariupolu, ale w całym donieckim regionie. Z rozmowy z uczniami wynika jednak, że większość z nich przyciąga nie tyle wykładowy język ukraiński, co stojące na bardzo wysokim poziome lekcje angielskiego, prowadzone najnowszymi metodami. Angielski to przepustka do Europy dla młodzieży, która poza szkołą, w kontaktach z rodziną i przyjaciółmi i tak mówi wyłącznie po rosyjsku. Co oczywiście nie przesądza wcale o braku lojalności wobec państwa ukraińskiego. Przeciwnie, wielu rosyjskojęzycznych mieszkańców wschodnich obwodów Ukrainy jest przeciwna rosyjskiej agresji i tym bardziej niechętnie patrzą na przyjętą przez parlament ustawę o języku ukraińskim. Pojawiają się bowiem obawy, że może ona być wykorzystana do dyskryminowania mówiących po rosyjsku Ukraińców, którzy wedle statystyk stanowią 1/3 społeczeństwa. Obawy te zręcznie podchwytuje rosyjska propaganda, rozdmuchując lęki przed wymuszoną rzekomo ukrainizacją wschodu. Jest w tym także drugie polityczne dno, bo nowe prawo uderza także w nowo wybranego prezydenta. Wołodymyr Zelenski mówi po rosyjsku. Popularny komik, w którym wielkie nadzieje pokłada aż 70 procent wyborców będzie musiał przez zaprzysiężeniem ostro wziąć się za szlifowanie ukraińskiego, jeśli nie chce narazić się na naruszenie ustawy. Nauka języka nie przychodzi łatwo. Nic więc dziwnego, że komentując decyzję parlamentu Zelenski już zapowiedział, że przyjrzy się ustawie językowej pod kątem zgodności z konstytucją.
Więcej o sytuacji na Ukrainie po wyborze nowego prezydenta szukaj w najbliższym wydaniu „Wprost”, które ukarze się 6 maja.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.