Prezydent Iranu Hassan Rouhani daje Francji, Niemcom, Rosji i Chinom 60 dni na załatwienie kwestii omijania amerykańskich sankcji. Po tym okresie Iran wznowi wzbogacanie uranu, zawieszone na mocy porozumienia z tymi krajami a także z USA. Donald Trump wycofał się z niego przy ostrych protestach europejskich sojuszników i sprzeciwie Rosji i Chin, które od dawna trzymają z Iranem. Ultimatum to nic innego, jak zaproszenie dla Berlina i Paryża do sojuszu z Rosją i Chinami i podjęcia otwartej gry przeciwko USA. Europejscy dyplomaci przyjęli propozycję z rezerwą, niechętni jej ultymatywnemu charakterowi, ale ostry sprzeciw nie padł.
Unia Europejska od początku jest przeciwna zrywaniu przez Trumpa umowy nuklearnej z Iranem, uważając ją za zagrożenie dla bezpieczeństwa światowego. USA widzą zaś w niej głównie źródło finansowania irańskiej ekspansji na Bliskim Wschodzie, która prowadzona jest w ścisłym porozumieniu z Rosją a także Chinami i godzi w amerykańskie interesy w regionie.
Rezerwa z jaką Niemcy i Francuzi odnoszą się teraz do irańskiej propozycji nie zmienia faktu, że jest ona kusząca, choć bardzo ryzykowna. UE już kilka miesięcy temu przygotowała mechanizm omijania amerykańskich sankcji gospodarczych wobec Iranu, jednak Wspólnota nie ma dość gospodarczej ani politycznej siły, żeby stawić czoła możliwościom amerykańskim. Z drugiej strony Europa bardzo stara się wyplątać spod kurateli ekonomicznej i militarnej Ameryki, ryzykując nawet nadwerężenie transatlantyckiego sojuszu, będącego podstawą porządku europejskiego od ponad 70 lat.
Dylemat nie jest nowy, bo UE zmaga się z nimi także w relacjach z Rosją. Mimo oporów części krajów członkowskich, w tym także Polski Niemcy i Francja i kilku mniejszych sojuszników Rosji w Unii przepychają na siłę projekt gazociągu Nord Stream 2, proponowany przez Gazprom.
Jest on groźny nie tylko dlatego, że zwiększy uzależnienie Europy od dostaw gazu z Rosji, co wiąże się także z uzależnieniem politycznym. Problem podstawowy z Nord Stream 2 jest taki, że służy on wypchnięciu USA z Europy a przynajmniej osłabieniu sojuszniczych relacji z demokracjami po obu stronach Atlantyku. W UE coraz mniej jest przeciwko temu oporów. Formalnie chodzi o krytykę polityki prezydenta Trumpa, nielubianego na Starym Kontynencie, ale w istocie rzecz rozbija się także o europejskie ambicje przekształcenia UE w samodzielne światowe mocarstwo, zdolne rywalizować zarówno z USA jak i z Chinami. Bez zaplecza w postaci rosyjskich surowców będzie to trudne do realizacji. Stąd też zaproszenie do współpracy wystosowane przez Rouhaniego, którego program nuklearny i cała polityka wspierana jest przez Rosję a także Chiny.
Czytaj też:
Amerykańskie bombowce w Katarze. „Zagrożenie ze strony Iranu”
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.