Premiera książek o premierze, czyli ostatnia prosta kampanii wyborczej

Premiera książek o premierze, czyli ostatnia prosta kampanii wyborczej

Premier Mateusz Morawiecki
Premier Mateusz Morawiecki Źródło: Newspix.pl / Artur Marcinkowski/Fotonews
Kampania wyborcza zachęca, żeby wypuszczać na rynek publikacje o prominentnych politykach.

O Mateuszu Morawieckim powstały aż dwie pozycje – w końcu jest premierem. Mowa o „Delfinie” Piotra Gajdzińskiego i Jakuba N.Gajdzińskiego oraz „Tajemnicach Morawieckiego” Tomasza Piątka. Obie książki napisane są wartko, jednak portrety przedstawione przez autorów niezbyt do siebie przystają.

Piotr Gajdziński to były rzecznik Banku Zachodniego WBK, którym przez wiele lat kierował Morawiecki. Gajdziński przez większość tego czasu współpracował z obecnym premierem, a więc jego publikacja w dużej części opiera się na własnych informacjach, doświadczeniach i przemyśleniach. Siłą rzeczy w większości poświęcona jest karierze bankowej Morawieckiego.

Tytuł „Delfin” nawiązuje jednak do politycznej, a nie bankowej kariery Morawieckiego. Były rzecznik BZ WBK twierdzi, że już w 2007 roku Morawiecki przejawiał bardzo duże zainteresowanie polityką i w rozmowach w cztery oczy przyznawał, iż zajmowanie się oprocentowaniem kredytów i depozytów nie jest jego życiową pasją.

Lektura „Delfina” miejscami nuży, zwłaszcza gdy autor zagłębia się w meandry roszad personalnych czy innych bankowych informacji. Książka ma charakter plotkarski – autor sporo pisze o sobie i o innych osobach związanych z bankowością. Można jednak tam znaleźć np. i taką ciekawostkę, że Morawiecki był „zakręcony” na punkcie historii Powstania Warszawskiego i potrafił sugestywnie o tym opowiadać, a od wielu lat w miesiącach powstańczych czyli od 1 sierpnia do 2 października, nie pija żadnego alkoholu, nawet kieliszka wina. Jest to rodzaj hołdu, który oddaje powstańcom. Dla dziennikarzy centralnych mediów nie jest zresztą tajemnicą, że BZ WBK chętnie dotowało książki czy dodatki do gazet o tematyce patriotycznej. Sam autor przyznał, że po odejściu z posady rzecznika napisał książkę o Józefie Piłsudskim na zlecenie Morawieckiego, a bank dobrze mu zapłacił.

Kwestia autora budzi kontrowersje. Po pierwszych informacjach na temat publikacji swoje głębokie zaniepokojenie wyraziły władze Polskiego Stowarzyszenia Public Relations, najstarszej organizacji działającej w tej branży. Zwróciły się one do Rady Etyki PR o zajęcie się sprawą i sprawdzenie, czy nie doszło do naruszenia Kodeksu Etyki PR, zważywszy na fakt, że były rzecznik prasowy popełnił publikację na temat swojego szefa.

– Ze smutkiem stwierdzę, że dziś każdy może napisać wszystko i liczyć na rozgłos z tego powodu – stwierdził kilka dni temu w Polskim Radiu Zbigniew Lazar, menedżer do spraw komunikacji i public relations. – Jest to szczególnie przykre, kiedy autorem takich “rewelacji„ jest ktoś, kto podaje się za rzecznika prasowego albo za PR-owca – dodał.

Ogromne kontrowersje wzbudziło również ujawnienie w książce „Delfin” faktu, że premier wraz z żoną adoptowali dwoje dzieci. Niektórzy dziennikarze wiedzieli o tym, ale nie ujawniali tej informacji, szanując prywatność rodziny premiera – nie ma to żadnego związku z pełnioną przez niego funkcją.

Zupełnie inną pozycją jest książka Tomasza Piątka „Morawiecki i jego tajemnice”. To niezwykle skomplikowane dzieło, pełne zawiłych powiązań, złowrogich postaci i niecnych zamysłów. Już same mapy powiązań zaprezentowane na początku publikacji mogą wpędzić czytelnika w depresję, bo wszystkie nitki prowadzą do Kremla. Autor bez wątpienia wykonał sporą pracę, żeby powiązać i opisać postaci występujące w książce, a przy tym nie pogubić się w gąszczu skomplikowanych zależności biznesowych i towarzyskich. Pytanie, czy naprawdę mu się to udało. Piątek jest utalentowanym narratorem, dlatego czytelnika momentami dreszcz przechodzi po krzyżu, gdy widzi w jak niecnym towarzystwie obracają się ludzie, którzy znają ludzi, którzy zetknęli się z premierem Morawieckim.

Zagłębiając się w lekturze książki „Morawiecki i jego tajemnice” można niestety łatwo zgubić wątek, bo nieustannie pojawiają się nowe postacie, które mają związki z kolejnymi. Ale wrażenie jakie postanowił wywrzeć na czytelniku autor jest jednoznaczne – Morawiecki to polityk realizujący jakiś tajny moskiewski plan. Mówiąc oględnie – karkołomna teza.

Mateusz Morawiecki nawiązując do książki Piątka powiedział ostatnio, że boi się zamówić chińskie jedzenie, żeby nie zostać oskarżonym o powiązania z Pekinem. I coś jest w tej konstatacji. A przy okazji – szczyptę poczucia humoru premier chyba ma?

Źródło: Wprost