Kto się boi Zychowicza

Kto się boi Zychowicza

Piotr Zychowicz
Piotr Zychowicz Źródło: Newspix.pl / TEDI
Ten, kto podejmował decyzję o wycofaniu pracy Piotra Zychowicza o Rzezi Wołyńskiej z konkursu na książkę historyczną roku, kierował się ponoć troską o polską racją stanu. Wyszło dokładnie odwrotnie: zamiast książkę skazać na niebyt, zafundował jej darmową kampanię reklamową na najwyższym poziomie.

Nie czytałem książki Piotra pod jątrzącym każdego prawdziwego patriotę tytułem „Wołyń zdradzony czyli jak dowództwo AK porzuciło Polaków na pastwę UPA”. Nie jestem więc w stanie stwierdzić, kogo tym razem szkaluje i czyją niepokalaną cześć szarga, żeby użyć tylko dwóch z długiej litanii egzaltowanych epitetów, jakimi zazwyczaj posługują się jego adwersarze. Nie mam też pojęcia, czy zagraża rzeczywiście polskiej racji stanu. Ani tym bardziej czy, jak chcą toczące pianę internetowe trolle, jest owocem spisku żydowskich podżegaczy, wysługujących się łasym na poklask i apanaże autorem, żeby po raz kolejny pognębić naszą narodową dumę.

Zostawmy te brednie miłośnikom rynsztokowych zapasów w mediach społecznościowych, uważanych z niejasnych dla mnie powodów za warte uwagi miejsce publicznej debaty. Znacznie ciekawsze jest to, że książka i zawarta w niej prowokacyjna, a także chwytliwa marketingowo teza okazała się na tyle atrakcyjna, że książka przez chwilę była pewniakiem do zwycięstwa w konkursie Książka Historyczna Roku. Współorganizuje go IPN, TVP, Polskie Radio i Narodowe Centrum Kultury. Była, bo przestraszeni wizją jej sukcesu jurorzy, którzy wcześniej bez większych problemów pracę Zychowicza do konkursu zakwalifikowali, teraz ją ponoć wycofali. Ponoć, bo nie wiadomo do końca, czy zdecydowali jurorzy. Jeden z nich, reprezentujący IPN Sławomir Cenckiewicz, w proteście przeciwko usunięciu „Wołynia zdradzonego” już zrezygnował z zasiadania w jury, grzmiąc przy okazji, że nawet jego słynnej pracy „SB a Lech Wałęsa”, napisanej z Piotrem Gontarczykiem i demaskującej agenturalną przeszłość przywódcy Solidarności, nie potraktowano w ten sposób.

Wśród argumentów, przemawiających za słusznością decyzji o usunięciu Zychowicza z konkursu, pojawia się i ten, że patronujący konkursowi śp. Lech Kaczyński na pewno by takiej książki nagrodzić nie chciał. Oznacza to, że ustalanie, kto wywalił książkę Zychowicza, może jeszcze trochę potrwać. Zwłaszcza, że wedle regulaminu konkursu, nagrodę przyznają czytelnicy w internetowym głosowaniu. Oni mają prawo podejrzewać, że mamy do czynienia z cenzurą i próbą dławienia wolności słowa. Rzecznik Praw Obywatelskich już deklaruje pomoc autorowi, choć wiadomo powszechnie, że w demokratycznej Polsce nie ma mowy o takich sytuacjach. Pozostaje więc tylko jedna możliwość: cała awantura o książkę szargającą mit niezwyciężonej i wszechpotężnej Armii Krajowej została spreparowana w celu zrobienia z niej murowanego bestsellera. Czego i autorowi, i pomawianym o niecne, niegodne, hańbiące i inne paskudne czyny sprawcom zamieszania, serdecznie życzę.

Czytaj też:
Książka Zychowicza o Wołyniu usunięta z konkursu współorganizowanego m.in. przez TVP. IPN odcina się od decyzji

Źródło: Wprost