Ale czym są przepisy? Przepisy – konstytucja, ustawy itd. – to mówiąc najprościej, umowa, jaką zawarli między sobą obywatele. Od kilku lat część obywateli naszego kraju przestało tej umowy przestrzegać. I co im można zrobić? Nic. Zanim świat ogarnęła pandemia, można się jeszcze było łudzić, że Unia Europejska skarci tych łobuziaków, którzy łamią reguły, i przywoła ich do porządku. Ale teraz nawet ta nadzieja zawiodła. Każdy europejski kraj walczy o życie własnych mieszkańców i wspólnota jakby się rozjeżdża.
Zostaliśmy więc sami na podwórku. Liczba chorych na COVID-19 rośnie w Polsce coraz szybciej i nie wygląda na to, żeby miała nagle zahamować. Trochę mnie dziwi, że w chwili, gdy zwykli obywatele zastanawiają się, jak pomóc lekarzom, pielęgniarkom i ratownikom, którzy już w piętkę gonią, próbując ogarnąć sypiący się system ochrony zdrowia, inni droczą się między sobą w sprawie tak mało dziś istotnej jak wybór prezydenta.
Sprawa ta jest bowiem prosta jak parasol. Zgodnie z konstytucją należy wprowadzić stan klęski żywiołowej. Jeśli komuś się nie chce tego sprawdzać, to cytuję „Konstytucję RP” z małymi skrótami: „klęska żywiołowa to katastrofa naturalna której skutki zagrażają życiu lub zdrowiu dużej liczby osób na znacznych obszarach, a pomoc i ochrona mogą być skutecznie podjęte tylko przy zastosowaniu nadzwyczajnych środków, we współdziałaniu różnych organów i instytucji oraz specjalistycznych służb i formacji działających pod jednolitym kierownictwem. (…) Katastrofa naturalna to zdarzenie związane z działaniem sił natury, w szczególności (…) masowe występowanie (…) chorób zakaźnych ludzi”. Stan klęski żywiołowej może trwać 30 dni. Jakiejkolwiek wybory mogą się odbyć najwcześniej 90 dni po jego zakończeniu. Czego tutaj nie rozumiecie? – chciałoby się zadać ulubione pytanie wkurzonych internautów.
Wielu polityków zachowuje się, jakby odebrali wykształcenie w „Szkole z TVP” i ani fakty, ani logika nie mają do nich dostępu. Jednym wydaje się, że jeśli w konstytucji nie jest napisane dosłownie: „W razie wystąpienia pandemii koronawirusa nie mogą się odbyć zaplanowane wybory prezydenckie, nawet wtedy, jeśli prawie na pewno wygrałby je kandydat partii rządzącej”, to wybory mają się odbyć i kropka. Inni, owszem, chcą odwołania wyborów, ale odłożenia ich jednocześnie na święty nigdy.
Ponieważ nikt już nie zwraca uwagi na obowiązujące przepisy (może oprócz rzecznika praw obywatelskich Adama Bodnara, słusznie zwanego Don Kichotem lub rycerzem przegranej sprawy), każdy może teraz zgłaszać własny pomysł na rozwiązanie sprawy wyborów. Ja proponuję sposób równie absurdalny jak wszystkie inne, ale za to może pożyteczny dla ochrony zdrowia naszego i służb medycznych. Każdy, kto chce zostać prezydentem, powinien założyć na dowolnym portalu crowdfundingowym zbiórkę pieniędzy na zakup maseczek, rękawic i respiratorów dla naszych szpitali. Kto zbierze najwięcej, wygrywa i zostaje prezydentem. Stawiam na Jurka Owsiaka.
Czytaj też:
Sondaż. 81 proc. Polaków zapowiada, że nie pójdzie na wybory 10 majaCzytaj też:
Wybory prezydenckie. „RP”: Listonosze mówią „nie” głosowaniu korespondencyjnemuCzytaj też:
Ziobro: Wybory lepiej przeprowadzić 10 maja niż w apogeum epidemii