Były poseł Kukiz,15 na antenie Radia Wnet komentował polski wybór partnerów do budowy elektrowni jądrowych. Przypomnijmy rząd 2 listopada oficjalnie potwierdził wybór partnera technologicznego do budowy pierwszej polskiej elektrowni jądrowej. Został nim amerykański koncern Westinghouse. Druga elektrownia będzie budowana przez konsorcjum firm polskich i koreańskiego koncernu KHNP. Pozostaje pytanie o to, komu Polska powierzy wykonanie potencjalnej trzeciej elektrowni.
Wojna w Ukrainie. Jakubiak o roli Polski
Zdaniem Marka Jakubiaka nie powinien martwić wybór partnerów spoza Europy, bowiem Polska nie ma obowiązku kupować niczego od Francuzów. Według posła, cała Unia Europejska kieruje się własnymi interesami, o czym dowodzi brak jednomyślności ws. sankcji na Rosję. W tym kontekście prezes Federacji dla Rzeczpospolitej podkreślił wyjątkową rolę Polski w obliczu wojny w Ukrainie.
– Ukraińcy są szczęściarzami. Naprawdę w czepku się urodzili – przekonywał Jakubiak. – Gdyby nie polska dyplomacja i starania premiera i prezydenta, którzy prawie miesiąc nie spali w lutym i w marcu, tylko jeździli po krajach Europy zachodniej i południowej i budowali wielką koalicję na rzecz poparcia Ukrainy, to dzisiaj nie byłoby już Ukrainy. Słowo daję, jestem w stu procentach przekonany, że nie byłoby Ukrainy. Bo ani Niemcy, ani Francja, ni żadne inne państwo na zachodzie nie poparłoby Ukrainy – stwierdził były poseł.
Morawiecki w Berlinie w początkach wojny
Jego zdaniem, postawa polskich władz „wymusiła atmosferę” zobowiązania, że nie wypada nie pomóc. W ocenie Jakubiaka, pomocy odmówiła Austria i Szwajcaria. – Premier Morawiecki, który pojechał wprost do Berlina i powiedział: 5 tys. hełmów to jakieś żarty. Te słowa obiegły świat. Odważna postawa Polaków uchroniła Ukrainę, bo bez pomocy całego świata Ukraina nie wytrzymałaby ofensywy rosyjskiej dłużej niż dwa tygodnie – przekonywał Jakubiak. Jak dodał, Polska samodzielnie nie byłaby w stanie pomóc Ukrainie.
Były poseł Kukiz'15 nawiązał do głośnej wizyty Mateusza Morawieckiego w Berlinie dwa dni po wybuchu wojny. Premier Polski pojechał do stolicy Niemiec przekonywać kanclerza do większego poparcia militarnego dla Ukrainy i namówić do włączenia się w sankcje przeciwko Rosji. Morawiecki wyjaśniał, że przyjechał do Scholza, aby „wstrząsnąć sumieniem Niemiec”.
Czytaj też:
Oburzenie po wizycie Scholza w Chinach. „Business as usual”Czytaj też:
Rosyjscy poborowi uciekli z frontu. Od dwóch tygodni ukrywają się w lesie