Dziennikarze, by pracować na wojnie w Ukrainie, muszą mieć specjalne akredytacje sił zbrojnych, a na niektórych terenach, zwłaszcza wielu przyfrontowych lub strategicznych (na przykład naprzeciwko okupowanej elektrowni atomowej w Enerhodarze) – dodatkowe pozwolenia lub nawet pilnującego oficera prasowego. Wolontariusze zwykle wjeżdżają dokąd chcą i jak chcą. Większość z nich to doświadczeni od miesięcy ludzie, znakomicie wiedzący, gdzie, jak, a także z kim się poruszać. Coraz częściej, gdy wojna zaczęła się oswajać, w najbardziej niebezpiecznych miejscach Ukrainy pojawiają się wojenni turyści.
Czy wizyta posłów opozycji w Bachmucie, gdzie – jak twierdzą na nagraniu w mediach społecznościowych – właśnie byli, była naprawdę niezbędna? To bardzo szlachetne, że razem z Fundacją Otwarty Dialog dostarczyli 15 ton pomocy, ale kompletnie niepotrzebnie narażali swoje zdrowie i życie.
Pragnę tylko przypomnieć, jakie larum podniesiono na początku wojny, gdy do Kijowa pojechali Jarosław Kaczyński i Mateusz Morawiecki, o prezydencie Andrzeju Dudzie nie wspominając.
Cały artykuł dostępny jest w 5/2023 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
© ℗
Materiał chroniony prawem autorskim.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.