– A gdzie ty się nauczyłeś po rosyjsku? Może ty szpion (szpieg – red.)?
– Co ty pierdolisz, Walera? Jaki szpion? Może to ty jesteś ktoś tak ważny dla Putina, że za tobą wysyłają człowieka? Mam się bać?
– Ty durak (dureń – red.)? Dawaj, wypijemy.
Krótki dialog przy basenowym barze otworzył mi możliwość przyjrzenia się temu, do czego większość Polaków nie ma dziś bezpośredniego dostępu. Wystarczyło paść przypadkową ofiarą obfitej gestykulacji turysty – Walery, mieć w głowie pozostałości zdawanej prawie dwie dekady temu matury z rosyjskiego i odpowiedzieć Walerze w języku Puszkina, że nic się nie stało.
Tydzień w egipskiej Hurghadzie i rozmowy z wypoczywającymi tam Rosjanami to za mało, żeby stawiać jakiekolwiek diagnozy, ale jeśli ten niewielki wycinek urlopowej rzeczywistości, może oddać jakiś fragment stanu duszy przeciętnego Rosjanina – urlopowicza, to mamy powody do niepokoju.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.