Wyobraźmy sobie, że w samym szczycie polskiej awantury o zmiany w sądownictwie ówczesny minister obrony Antoni Macierewicz zaczyna nawoływać do porzucenia planu Ziobry, ostrzegając przed groźbą buntu w armii, a do protestujących na ulicach sympatyków KOD dołącza część policji i związek zawodowy Solidarność, ogłaszając w całym kraju strajk generalny.
Tak właśnie wygląda obecnie próba powielenia nieudanych polskich reform na gruncie izraelskim. Forsujący je rząd od tygodni ignorował narastający bunt społeczny, ale miarka się przebrała, gdy premier Benjamin Netanjahu postanowił zdymisjonować ministra obrony, partyjnego lojalistę, któremu nie spodobał się pomysł poddania sądownictwa ściślejszej kontroli politycznej.
Yoav Gallant ostrzegł przed rozłamem grożącym armii i wynikającym z tego zagrożeniem dla bezpieczeństwa Izraela, otoczonego przez wrogo nastawione sąsiedztwo. Netanjahu nie miał wyjścia i w niedzielę zdymisjonował ministra, działającego ponoć w porozumieniu z Avi Dichterem, obecnym szefem resortu rolnictwa a wcześniej ministrem bezpieczeństwa wewnętrznego i szefem służb Shin Bet.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.