Kult rekonstruktorów sowieckiej potęgi z czasów II wojny światowej miał swój sabat na Placu Czerwonym. Putin wystąpił w roli kapłana tej sekty i otoczony niedobitkami wyznawców odprawił ponure nabożeństwo, obiecując rodakom, że przeleją jeszcze dużo krwi, by obronić jego reżim przed resztą świata.
Miała być wielka demonstracja rosyjskiej potęgi, a wyszedł krzyk rozpaczy z oblężonej twierdzy. Rosyjski prezydent znów prawił coś o zagrożeniu cywilizacji przez napór światowego zła. On i jego armia stawia mu dziś ponoć opór tak, jak Stalin i Armia Czerwona stawiała opór Hitlerowi.
Słuchali go skrzyknięci na Plac Czerwony dyktatorzy z dawnych sowieckich kolonii, pousadzani między uginającymi się pod ciężarem medali sędziwymi weteranami II wojny światowej. Po minach niektórych obecnych na trybunie gości – jak choćby wiercącego się nerwowo premiera Armenii, Nikola Paszyniana – widać było, że zdają sobie sprawę, w jakim cyrku biorą udział.
Źródło: Wprost
© ℗
Materiał chroniony prawem autorskim.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.