Jakub Mielnik, Wprost: Zacznę od pytania, które pojawia się na końcu pańskiego filmu: kiedy wojna na Ukrainie stanie się w końcu także wojną zachodniej Europy?
Bernard-Henri Levy: Moja jest ona od samego początku, czyli od roku 2014, gdy byłem na kijowskim Majdanie i gdy Rosjanie zaanektowali Krym i najechali Donbas. Już wtedy zrozumiałem, że przyszłość moja, moich przyjaciół, naszych dzieci i wnuków zależy od tego, co dzieje się na Ukrainie.
A co z elitami politycznymi i społeczeństwami zachodniej Europy?
To zależy. Opinie na ten temat stale się zmieniają. Ludzie Putina ciężko pracują, żeby rozpowszechniać swoje brednie, kłamstwa i propagandę, kupując jednocześnie sumienia polityków i intelektualistów. Przywódcy naszych krajów powinni zachowywać zimną krew wobec takich prób. Na ile się da, próbuję pomóc im w tym moim filmem.
Z tą zimną krwią to różnie jednak bywa. Prezydent Francji mówił przecież o konieczności ratowania twarzy Władimira Putina.
Ja zawsze uważałem, że nie może być mowy o żadnym ratowaniu twarzy Putina, że jedynym politycznym rozwiązaniem powinna być kompletna klęska militarna i kapitulacja Rosji.
Prezydent Macron prawdopodobnie wierzył przez chwilę w czasie pierwszych miesięcy wojny, że są sposoby, żeby przekonać Putina, że popełnia historyczny błąd. Mogę jedynie potwierdzić, że Macron uznał te próby za błąd i teraz doskonale rozumie że nie ma innej opcji, niż doprowadzenie do całkowitego zwycięstwa Ukrainy i to na warunkach, które sama Ukraina uzna za satysfakcjonujące.
To może być trudne, bo na Zachodzie ciągle dominuje przekonanie, że Rosji nie wolno pozwolić upaść.
To mówią dyplomaci, a oni czasami są po prostu tchórzami, często są zbyt ostrożni, a prawie zawsze udają, że wiedzą, o czym mówią, podczas gdy najczęściej nie mają o tym żadnego pojęcia.
A jednak to oni podejmują kluczowe decyzje. I ciężko im się oswoić z wizją upadku Rosji i włączeniem Ukrainy w struktury Zachodu. Tak samo było podczas rozpadu imperium sowieckiego, gdy zachód zastanawiał się, co zrobić z Europą Środkową.
Kiedy upadał Związek Radziecki mówiłem od razu, że nie ma innej opcji niż kompletna integracja Europy Środkowej z UE i NATO. Francois Mitterand prawdopodobnie nasłuchał się za bardzo swoich dyplomatów i do samego końca wierzył, że nie dojdzie do zjednoczenia Niemiec. Nie wiem, czy miał z tego powodu wyrzuty sumienia, ale faktem jest, że wysłał mnie wtedy z długą, kilkumiesięczną misją do Polski, Czechosłowacji, Rumunii, Węgier, Bułgarii i Wschodnich Niemiec.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.