Słowa Łukasza Jasiny, rzecznika MSZ, który udzielił wywiadu Onetowi, nie przeszły bez echa. Podobnie jak reakcja ambasadora Ukrainy w Polsce, Wasyla Zwarycza, który ostro odniósł się do wypowiedzi Jasiny. Otóż rzecznik przyznał, że Polska oczekuje, iż prezydent Wołodymyr Zełenski powie „przepraszam i proszę, prosimy o wybaczenie” (trochę tak, jak w przypadku pojednania z Niemcami), tymczasem ambasador napisał na Twitterze, że w tych trudnych czasach nikt nie powinien narzucać prezydentowi, co ma robić.
No i się zaczęło. Ukraina nas nie szanuje. Ukraina nas nie docenia. Ukraina za mało dziękuje, za mało przeprasza, a Zełenski tak naprawdę ignoruje Warszawę, bo bardziej na rękę jest mu się dogadywać z Berlinem i Paryżem. Bo francuski samolot zabrał go na szczyt G7 i do Hiroshimy. Bo zjadł kolację z prezydentem Francji, Emmanuelem Macronem. Bo spotkał się z kanclerzem Niemiec, Olafem Scholzem. I to mimo, iż te dwa kraje po rozpoczęciu wojny na Donbasie w 2014 roku robiły gigantyczne interesy z Rosją.
Owszem, ale oba te kraje doskonale wiedzą, jak robić biznesy z każdym i mają pełną świadomość, że teraz na topie będzie stanie po stronie Ukrainy, co niniejszym czynią, a z czego z pełną świadomością – i słusznie – korzysta Zełenski.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.