Wspominałem kiedyś, że media i niektórzy eksperci prowadzą ukraińską kontrofensywę szybciej, niż czynią to wojska ją realizujące. A jeżeli Ukraińcy studzą nastroje, to są oskarżani o zbyt opieszałe tempo działań. To tak, jakby Sztab Generalny Ukrainy miał spełniać oczekiwania mediów zachodnich i ich podpowiadaczy, bo tego chcą odbiorcy nakręcani „zwycięskimi tytułami” publikacji.
Długo oczekiwana kontrofensywa rozpoczęła się o świcie 24 czerwca. Poprzedzona była sześcioma miesiącami ukraińskich wysiłków dla sformowania nowych brygad i innych oddziałów, które zamierzano wykorzystać do rozbicia wojsk rosyjskich na części okupowanego terytorium Ukrainy.
Wydaje się, że sześć miesięcy to dużo, jednak dla wyszkolenia wojsk i ich zgrania do operacji, to czas krytycznie krótki. W takich warunkach, przy wręcz kroplówkowym dopływie uzbrojenia z Zachodu, Ukraińcy przygotowywali się do największego zadania tej wojny.
Mając przy tym świadomość, że od tej operacji zależy przyszłość Ukrainy. Zwycięstwo w tej bitwie ma stać się dla NATO w czasie szczytu w Wilnie sygnałem, że Ukraina warta jest wspierania w walce Rosjanami. Ta bitwa ma też być atutem Ukrainy w potencjalnych negocjacjach w przypadku gdyby doszło z woli wielkiej dwójki, USA i Chin, do zawieszenia broni.
Źródło: Wprost
© ℗
Materiał chroniony prawem autorskim.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.