Drugie dno wypowiedzi Denysa Szmyhala, po której zawrzało. Jak premier od Achmetowa Polakom ciśnienie podnosił

Drugie dno wypowiedzi Denysa Szmyhala, po której zawrzało. Jak premier od Achmetowa Polakom ciśnienie podnosił

Premierzy Denys Szmyhal i Mateusz Morawiecki podczas spotkania w Kijowie w rocznicę ataku Rosji
Premierzy Denys Szmyhal i Mateusz Morawiecki podczas spotkania w Kijowie w rocznicę ataku Rosji Źródło: Newspix.pl / Mustafa Ciftci / Anadolu Agency/ABACAPRESS.COM
Najpierw przełknęliśmy słowa szefa ukraińskiego IPN Antona Drobowycza o ekshumacjach ofiar rzezi wołyńskiej oraz emocjonalne wypowiedzi prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego przed szczytem NATO w Wilnie. Ale Denys Szmyhal, premier Ukrainy, nie tyle dolał oliwy do ognia, co wrzucił granat w całkiem spory już pożar. Bo stawianie Polski na równi z Rosją, nawet jeśli sprawa zbożowa ma drugie dno, a także grożenie skargą do Komisji Europejskiej nie przejdzie. To nie dyplomacja, a poziom przedszkola, w którym dzieci w piaskownicy walą się łopatkami po głowach.

W środę ukraiński premier swoim wpisem na Twitterze zaskoczył chyba wszystkich. Na tyle, że ukraińskie media, mówiąc o umowie zbożowej, raczyły go pomijać wypowiadając się o Polsce raczej na chłodno lub pozytywnie. W przeciwieństwie do szefa ukraińskiego rządu, który albo zaliczył włam na konto, albo postanowił się poróżnić jeszcze bardziej z prezydentem, albo pisał to pod dyktando najbogatszego Ukraińca, Rinata Achmetowa. Ale o tym za chwilę.

„Rosja zakłóciła inicjatywę zbożową, niszczy infrastrukturę portów czarnomorskich i po raz kolejny prowokuje światowy kryzys żywnościowy. W tym krytycznym momencie Polska zamierza nadal blokować eksport ukraińskiego zboża do UE. To nieprzyjazny i populistyczny krok, który poważnie wpłynie na globalne bezpieczeństwo żywnościowe i gospodarkę Ukrainy. Wzywamy partnerów i Komisję Europejską do zapewnienia niezakłóconego eksportu ukraińskiej żywności do UE. To solidarność nie tylko z Ukrainą, ale także ze światem, który potrzebuje naszego zboża”.

Trudno się nie zgodzić z pierwszym zdaniem wpisu po tym, jak Rosja nie zgodziła się na przedłużenie umowy zbożowej, zbombardowała Odesę, a przy okazji zniszczyła statek z ukraińskim zbożem, jakie miało popłynąć do Chin (lepiej trafić nie mogła, sic!).

Ale dalej to już to, co rozsierdziło Polaków z każdej strony naszej sceny politycznej.

Źródło: Wprost