W środę ukraiński premier swoim wpisem na Twitterze zaskoczył chyba wszystkich. Na tyle, że ukraińskie media, mówiąc o umowie zbożowej, raczyły go pomijać wypowiadając się o Polsce raczej na chłodno lub pozytywnie. W przeciwieństwie do szefa ukraińskiego rządu, który albo zaliczył włam na konto, albo postanowił się poróżnić jeszcze bardziej z prezydentem, albo pisał to pod dyktando najbogatszego Ukraińca, Rinata Achmetowa. Ale o tym za chwilę.
„Rosja zakłóciła inicjatywę zbożową, niszczy infrastrukturę portów czarnomorskich i po raz kolejny prowokuje światowy kryzys żywnościowy. W tym krytycznym momencie Polska zamierza nadal blokować eksport ukraińskiego zboża do UE. To nieprzyjazny i populistyczny krok, który poważnie wpłynie na globalne bezpieczeństwo żywnościowe i gospodarkę Ukrainy. Wzywamy partnerów i Komisję Europejską do zapewnienia niezakłóconego eksportu ukraińskiej żywności do UE. To solidarność nie tylko z Ukrainą, ale także ze światem, który potrzebuje naszego zboża”.
Trudno się nie zgodzić z pierwszym zdaniem wpisu po tym, jak Rosja nie zgodziła się na przedłużenie umowy zbożowej, zbombardowała Odesę, a przy okazji zniszczyła statek z ukraińskim zbożem, jakie miało popłynąć do Chin (lepiej trafić nie mogła, sic!).
Ale dalej to już to, co rozsierdziło Polaków z każdej strony naszej sceny politycznej.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.