O tym, co dzieje się za wschodnią granicą, wiemy głównie dzięki rosyjskiej i białoruskiej propagandzie, której informacje pojawiają się w mnogości w polskich mediach i na ustach naszych polityków. Chyba już do tego przywykliśmy. Wynika to przede wszystkim z nieprofesjonalnego prowadzenia wojny informacyjnej z Rosją i Białorusią. Nie mamy strategii informacyjnej wypracowanej na poziomie NATO, o czym mówi się co najmniej od 20 lat.
Trudno oczekiwać od naszych polityków strategii, skoro nie mają najmniejszego pojęcia, jak się to robi. Po wystąpieniach ich ekspertów sądzić można, że to dla nich wiedza tajemna. A wiedzę i umiejętności nabywa się w praktycznym działaniu i poprzez gruntowne studiowanie tematu. Tak na marginesie, przecież nie brakuje ludzi, którzy to przerabiali, głównie w Iraku i Afganistanie, gdzie było to niemalże podstawowe działanie niekinetyczne. Uczyliśmy się tego w warunkach wojennych od Amerykanów, którzy właśnie w tamtym czasie zaczęli doceniać rolę i znaczenie działań niekinetycznych w warunkach wojny asymetrycznej.
Informowanie przez Moskwę i Mińsk o swoich wydumanych zamiarach ma wprowadzić do naszych mediów informacji, których celem jest sianie zamieszania, poczucia niepewności, stwarzania stanu zagrożenia czy strachu w Polakach.
Przykłady można mnożyć.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.