Incydent z policyjnym Black Hawkiem. „Taki sam mechanizm jak przy katastrofie w Smoleńsku”

Incydent z policyjnym Black Hawkiem. „Taki sam mechanizm jak przy katastrofie w Smoleńsku”

Black Hawk polskiej policji
Black Hawk polskiej policji Źródło: Newspix.pl / Tomasz Wantula
Śmigłowiec Black Hawk zawadził o linię energetyczną podczas pikniku wojskowego w Sarnowej Górze. Zdaniem byłego szefa Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych Macieja Laska doszło do „lotniczego chuligaństwa”.

Do wyjątkowo niebezpiecznego incydentu doszło podczas pikniku wojskowego w Sarnowej Górze pod Ciechanowem, który odbył się w niedzielę 20 sierpnia. Organizatorem wydarzenia był Urząd Gminy Sońsk. Główną atrakcją wydarzenia miał być policyjny Black Hawk. Nie wszystko poszło jednak po myśli organizatorów.

Tuż po starcie maszyna zatoczyła koło i ponownie wylądowała na ziemi. Podczas lotu Black Hawk zerwał jedną z linii energetycznych. W związku z incydentem Prokuratura Rejonowa w Ciechanowie wszczęła śledztwo, które jest prowadzone w kierunku spowodowania bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu powietrznym przez pilotów śmigłowca.

Wypadek Black Hawka. Niepokojące informacje

Z ustaleń RMF FM wynika, że na pokładzie maszyny znajdował się pilot, który w 2009 roku doprowadził do śmiertelnego wypadku wojskowego śmigłowca. Zdarzenie miało miejsce w Bydgoszczy podczas przygotowań do misji w Afganistanie. Ustalono, że mężczyzna jest cenionym funkcjonariuszem, który pełnił funkcję szefa szkolenia lotniczego w policji. Miał także brać udział w misjach oraz transportować organy do przeszczepów. Wciąż nie wiadomo jednak, czy to on sterował śmigłowcem.

Suchej nitki na wydarzeniach z Sarnowej Góry nie zostawił Maciej Lasek. – Nie rozumiem, jak pilot może najpierw wykonać wiraż, a potem polecieć lotem koszącym kilkanaście metrów nad ludźmi i na końcu zerwać część linii energetycznej. To jest skrajnie nieodpowiedzialne złamanie wszelkich reguł, rodzaj jakiegoś lotniczego chuligaństwa – ocenił na łamach „Gazety Wyborczej” były przewodniczący Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych.

„Taki sam mechanizm jak w Smoleńsku”

Polityk porównał wydarzenia spod Ciechanowa do katastrofy smoleńskiej. – Mogę podejrzewać, że na postawę pilotów mogła mieć wpływ obecność ministra Macieja Wąsika, który startuje w tym okręgu wyborczym. Czyli mogło chodzić o zadowolenie ministra. Mamy dokładnie taki sam mechanizm jak w tupolewie, który rozbił się w Smoleńsku: piloci chcą spełnić oczekiwania zwierzchników. Dlatego chcemy wyjaśnić tę sprawę – tłumaczył.

Maciej Lasek, opisując jedno z nagrań ze zdarzenia, wspomniał, że "słychać krzyki, słychać krzyki dzieci, czyli było realne zagrożenie". – Nieprzypadkowo przepisy mówiące o tym, jak organizować tego typu pokazy, są bardzo konkretne. Taki pokaz, który nie jest imprezą masową, należy zgłosić do prezesa Urzędu Lotnictwa Cywilnego czternaście dni wcześniej. Czy ten pokaz został zgłoszony, będziemy o to dopytywać i sprawdzać – zaznaczył.

Czytaj też:
Black Hawk zahaczył o linię energetyczną. Policja zabrała głos, Brejza interweniuje u premiera
Czytaj też:
Nowe ustalenia ws. wypadku Black Hawka. Niepokojące informacje o członku załogi

Źródło: Gazeta Wyborcza