„Dwa kroki do przodu i jeden w tył”. Jak Niemcy kombinują w sprawie wojny w Ukrainie

„Dwa kroki do przodu i jeden w tył”. Jak Niemcy kombinują w sprawie wojny w Ukrainie

Kanclerz Olaf Scholz
Kanclerz Olaf Scholz Źródło: PAP / Clemens Bilan
Kanclerz Scholz zapowiada podwojenie pomocy wojskowej dla Ukrainy i naciska na Unię, by szła w ślady Niemiec, ale jednocześnie nie chce przekazać Kijowowi pocisków Taurus, które pomogłyby szybko przełamać impas na froncie. Berlin dojrzał do podtrzymywania Ukrainy „tak długo, jak to będzie potrzebne”, ale ciągle nie jest gotowy, by przyłożyć rękę do klęski Rosji w tej wojnie.

Podjęta przez niemieckich chadeków próba policzenia poziomu poparcia politycznego dla zwycięstwa Ukrainy nad Rosją pokazała, że niemiecka elita polityczna ciągle nie jest zainteresowana pokonaniem Moskwy. Gdyby było inaczej, Bundestag przyjąłby przygotowany przez lidera CDU, Friedriecha Merza projekt rezolucji, pozwalających na wysłanie rakiet Taurus na Ukrainę.

Pozwoliłyby one Ukraińcom na szybkie zdemolowanie rosyjskich tyłów i odcięcie frontowych fortyfikacji rosyjskich od zaopatrzenia.

Niestety dla przebiegu wojny, za pomysłem Merza było tylko 178 posłów, przy 485 przeciw. Jest to tym bardziej rozczarowujące, że tuż przed głosowaniem w Bundestagu kanclerz Olaf Scholz sam ruszył z ofensywą wsparcia dla Kijowa.

Szef rządu niemieckiego ogłosił podwojenie pomocy wojskowej dla Ukrainy do 7 mld euro w 2024 roku, punktując jednocześnie partnerów w Europie, że mogliby robić więcej dla Kijowa. Berlin prowadzi też od miesięcy intensywną kampanię, mającą udowodnić niemieckie przewodnictwo we wspieraniu Ukrainy w wojnie z Rosją.

Artykuł został opublikowany w 4/2024 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.