Putin ogłosił ostatnio z triumfem wielki sukces swojej armii: zajęcie 19 budynków na przedmieściach Awdijiwki. Trudno o lepszą ilustrację mocno ograniczonych możliwości Moskwy, w której nadludzkie moce tak wierzy hałaśliwa banda płatnych internetowych trolli i pożytecznych idiotów Kremla.
Tylko patrzeć, jak znów dostaną oni piany na pyskach. Rozsiewane przez nich opowieści o nadciągającej wojnie NATO z Rosją odnoszą bowiem skutek odwrotny od zamierzonego: zamiast paraliżować Zachód strachem przed wszechpotężnym Kremlem, mobilizują do działania najbardziej opornych nawet polityków.
Tych sprzymierzonych z Rosją, jak węgierski premier Viktor Orban, mobilizować trzeba było co prawda siłą, jednak najistotniejsze jest, że na dobre chyba front zmienili chwiejni dotąd przywódcy, jak niemiecki kanclerz Olaf Scholz czy prezydent Francji Emanuel Macron.
Obaj na wyścigi nawołują do stawania murem za Ukrainą, odgrywając przy tym decydującą rolę w dyscyplinowaniu promoskiewskich renegatów pokroju Orbana.
Węgierski premier do ostatniej chwili starał się grać twardego przeciwnika unijnego wsparcia dla Ukrainy. Ostatecznie jednak skapitulował ze swoim wetem już w pierwszych godzinach unijnego szczytu, poświęconego pomocy dla Kijowa.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.