Audyt w NASK. Dział Przeciwdziałania Dezinformacji wykorzystywany do działań partyjnych?

Audyt w NASK. Dział Przeciwdziałania Dezinformacji wykorzystywany do działań partyjnych?

Krzysztof Gawkowski
Krzysztof Gawkowski Źródło: Newspix.pl / Marcin Banaszkiewicz
Z audytu Ministerstwa Cyfryzacji wynika, że przed wyborami Dział Przeciwdziałania Dezinformacji NASK sprawdzał w sieci m.in. opinie o wiarygodności Prawa i Sprawiedliwości. – Po to, żeby promować PiS, partię polityczną, a nie wspierać rząd – skomentował szef resortu Krzysztof Gawkowski.

NASK to skrót od Naukowa i Akademicka Sieć Komputerowa. To państwowy instytut badawczy, którego zadaniem jest poszukiwanie i wdrażanie rozwiązań, które mają służyć rozwojowi sieci teleinformatycznych w naszym kraju.

Czym jest Dział Przeciwdziałania Dezinformacji NASK?

W 2022 r. w ramach NASK utworzono Dział Przeciwdziałania Dezinformacji, który zajmował się zwalczaniem przekłamań dotyczących m.in. wojny na Ukrainie, zamieszkujących w Polsce Ukraińców czy pandemii koronawirusa.

Warto zaznaczyć, że sianie dezinformacji w sieci jest jednym z kluczowych elementów tzw. działań hybrydowych, które prowadzą rosyjskie służby. Celem takich działań jest wzniecanie konfliktów w danym społeczeństwie.

Kontrowersje ws. analiz przed wyborami

Jak donosi „Gazeta Wyborcza”, w ostatnich miesiącach przed wyborami parlamentarnymi Dział Przeciwdziałania Dezinformacji miał zajmować się sprawdzaniem, co użytkownicy mediów społecznościowych sądzą o kwestiach dotyczących ówczesnego rządu Prawa i Sprawiedliwości.

Chodzi np. wiarygodność ugrupowania, rosnące ceny mieszkań, aferę wizową, czy podwyżki dla członków komisji w Ministerstwie Zdrowia. Raporty z analiz były kierowane do Kancelarii Premiera. Tak wynika z audytu, który został przeprowadzony przez Ministerstwo Cyfryzacji. Przypomnijmy, że szefem resortu jest poseł Lewicy Krzysztof Gawkowski.

– Prowadzimy kontrolę i audyty. (...) Dziś już wiemy, że w Dziale Przeciwdziałania Dezinformacji w NASK-u były różnego rodzaju działania polityczne, które zlecał KPRM [Kancelaria Premiera – red.] po to, żeby promować PiS, partię polityczną, a nie wspierać rząd. Takie miejsca, jak Dział Przeciwdziałania Dezinformacji powinien być dobrze wykorzystywany dla państwa, żeby nie dopuścić do zdarzeń, które mogłyby zaszkodzić Polsce, a nie wprowadzać tam politykę. Będziemy z tym walczyć, a poprzednią władzę z takich działań będziemy rozliczać – skomentował na X (dawniej Twitter) Gawkowski.

Komentarz byłego rzecznika rządu

Do sprawy odniósł się także były rzecznik Piotr Müller. Tłumaczył, że wskazane analizy dotyczyły bieżącej działalności rządu, np. realizowanych i zapowiadanych programów rządowych.

– Robienie zarzutu z faktu, że w monitoringu pojawiają się hasła dotyczące rządu Prawa i Sprawiedliwości, czy konkretnych ministrów jest absurdalne. Pragnę jednoznacznie dodać, że żadne raporty nie były zlecane do bieżących działań partyjnych, lecz wyłącznie do działań administracji publicznej. Działania w sferze walki z dezinformacją obejmują szerokie spektrum tematów, jak te związane z bezpieczeństwem państwa, ale również tematy związane z bieżącą działalnością rządu – skomentował dla „Gazety Wyborczej” Müller.

Żaryn: Nie zlecałem analiz partyjnych czy politycznych

Z nieoficjalnych ustaleń „Gazety Wyborczej” wynika, że tematy do analizy miał zlecać Stanisław Żaryn, były pełnomocnik rządu ds. bezpieczeństwa przestrzeni informacyjnej RP.

Żaryn stwierdził, że tylko kilka razy zwrócił się do NASK o wykonanie analiz, a dotyczyły one zagrożeń związanych z rosyjską propagandą oraz przekazu niemieckich mediów w sprawie inwestycji strategicznych w naszym kraju.

„Nie zlecałem Zespołowi NASK żadnych analiz partyjnych czy politycznych. Opracowania zlecane przez mnie były incydentalne i wiązały się z tematami dotyczącymi bezpieczeństwa” – oświadczył na X Żaryn.

Czytaj też:
Wicepremier: Zawieszamy program „Laptop dla ucznia"
Czytaj też:
Córka Róży Thun za jeden dzień pracy otrzyma sowitą odprawę? Nieoficjalnie: Mowa o 250 tys. zł

Źródło: Gazeta Wyborcza, X (dawniej Twitter)