Była asystentka Wawrzyka zeznawała ws. afery wizowej. „Znikające wiadomości”

Była asystentka Wawrzyka zeznawała ws. afery wizowej. „Znikające wiadomości”

Maria Raczyńska
Maria Raczyńska Źródło: PAP / Tomasz Gzell
Komisja śledcza badająca tzw. aferę wizową przesłuchała Marię Raczyńską, byłą asystentkę Piotra Wawrzyka. Przyznała, że dostawała „znikające” listy z nazwiskami, które przesyłano za pośrednictwem aplikacji WhatsApp i Signal. Raczyńska przekonywała, że nie było w tym nic nadzwyczajnego.

W poniedziałek, 11 marca, sejmowa komisja śledcza, która bada tzw. aferę wizową, przesłuchała dwoje kolejnych świadków.

Przesłuchanie byłej asystentki Wawrzyka

Pierwszym z nich był Jakub Osajda, były dyrektor Biura Prawnego i Zarządzania Zgodnością w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, a drugim Maria Raczyńska, była asystentka wiceszefa MSZ Piotra Wawrzyka.

Raczyńska podkreśliła w swobodnej fazie swojej wypowiedzi, że – jak wynika z materiału dowodowego zgromadzonego przez prokuraturę i CBA – nieprawidłowości przy składaniu wniosków o wydanie polskich wiz dotyczyły kilkuset przypadków, a nie setek tysięcy, jak twierdzili wcześniej niektórzy politycy.

Raczyńska: Komisja bada kwestię 607 przypadków

Zastrzegła jednak, że powołanie sejmowej komisji śledczej było słuszne, gdyż „z całą pewnością zostało zachwiane zaufanie wielu Polaków do instytucji państwowych”. Dodała, że opinia publiczna powinna dowiedzieć się, czym rzeczywiście była tzw. afera wizowa, „a przede wszystkim, czym nie jest”.

Zwróciła uwagę, że nieprawidłowości przy składaniu wniosków o wydanie wiz „zakończyły polskie służby na długo przed powstaniem tej komisji”.

— Bardzo się cieszę, że już zostało stwierdzone przez członków komisji, że bada ona kwestię raczej 607 przypadków, niż 300 tysięcy. Mam nadzieję, że zostanie to jeszcze potwierdzone, że rzekome sprzedawanie wiz jest raczej technicznie niemożliwe, więc według wszelkiego prawdopodobieństwa jest mitem. (...) Według mojej wiedzy rzekoma afera wizowa nie istnieje — powiedziała przed komisją Raczyńska.

Listy w formie tzw. znikających wiadomości

Raczyńska przyznała, że Wawrzyk prosił ją o „przekazywanie informacji od Edgara Kobosa do departamentu konsularnego”. Otrzymywała od byłego współpracownika wiceszefa MSZ listy z nazwiskami osób, które zostały wskazane do uzyskania wizy w sposób przyspieszony.

Listy były przesyłane w formie tzw. znikających wiadomości za pośrednictwem aplikacji WhatsApp i Signal. Raczyńska zaznaczyła, że nie widziała w tym nic nadzwyczajnego, gdyż takie są „domyślne ustawienia” aplikacji.

Zlecenie wizytacji w Mumbaju

Odniosła się także do kwestii wiz dla tzw. filmowców z Mumbaju w Indiach. Raczyńska przekazała Wawrzykowi relację Kobosa, z której wynikało, że dochodziło tam do korupcji.

— Jakiekolwiek informacje w tym zakresie dotarły do mnie – o ile dobrze pamiętam — przy drugiej, czyli ostatniej grupie aplikantów. (...) Przekazałam tę informację [o podejrzeniu korupcji – red.] ministrowi Wawrzykowi i minister Wawrzyk w tej sprawie jeszcze później kontaktował się z Edgarem Kobosem — relacjonowała była asystentka Wawrzyka.

Uzupełniła, że jej były przełożony omawiał tę kwestię także z dyrektorem departamentu konsularnego. Niedługo potem Wawrzyk nakazał przeprowadzenie wizytacji w Mumbaju, która miała zweryfikować wspomniane podejrzenia.

Czytaj też:
Migranci w gospodarstwie Bochenka? Poseł PiS odpowiada na zarzuty

Czytaj też:
Polacy ocenili komisje śledcze. Jedna wysuwa się delikatnie na prowadzenie