Wejście na Facebooka, przeglądanie Instagrama czy X (dawniej Twitter), to jak wejście na cyfrową paradę, gdzie każdy prezentuje swoje najlepsze ujęcia, filtruje rzeczywistość i podszywa się pod ideał. Ale czy to na pewno odzwierciedlenie nas samych, czy raczej naszych marzeń o tym, kim chcielibyśmy być?
W dzisiejszym świecie łatwo jest stać się ofiarą własnej kreacji. Ludzie chcą być postrzegani jako idealni, a w mediach społecznościowych ukrywają swoje słabości, obawiając się, że zostaną zdemaskowani. Ale jak długo można nosić maskę, zanim zacznie ona dusić?
Wielu z nas doświadczyło hejtu w sieci. Bo ktoś zazdrości, bo ktoś nie radzi sobie z własnym życiem, więc próbuje zniszczyć cudze. Hejt w komentarzach, pouczanie, krytyka – to tylko wierzchołek góry lodowej. Ale to, co najbardziej przygnębia, to hejt w wiadomościach prywatnych. Tam, gdzie ludzie czują się bezkarni, tam, gdzie nie muszą martwić się o ocenę społeczności, tam wylewają swoje żale, swoją zazdrość, swoje nierozwiązane problemy.
Niestety, hejt w sieci jest częstym zjawiskiem, ale jeszcze bardziej przygnębiające jest to, że często przychodzi w postaci prywatnych ataków.
Dlaczego? Bo ludzie czują się bezkarni, kryjąc się za swoimi ekranami. Ale to nie znaczy, że musimy się tym przejmować!
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.