W programie „Pytanie Dnia” w TVP Info Krzysztof Bosak był pytany, czy otrzymał pismo z prokuratury w sprawie inwigilacji Pegasusem.
– Jeśli otrzymałem, to o tym nie wiem – mówił. Dopytywany, czy inni politycy Konfederacji je dostali, powiedział, że nie ma takich informacji. – Dostajemy dużo korespondencji. Teoretycznie jest możliwe, że gdzieś leży na biurku. Ale gdyby taki list przyszedł, to wywołałby sensację – mówił wicemarszałek Sejmu.
Bosak o dyskusji wokół podsłuchów. „Element teatralny”
Zapytany, czy w takim razie Konfederacja była traktowana ulgowo w czasach PiS, powiedział, że nie ma zaufania do tych procedur. – Jeśli były używane systemy, to nikt tego nie rejestrował i prokuratura nas nie poinformuje. To naturalne, że politycy obawiają się podsłuchów. To dobrze, bo trochę bardziej się pilnują. Wszyscy z nas, którzy korzystają z telefonów, wiedzą, że mogą być podsłuchiwani. Albo ktoś chce się zajmować polityką i się przyzwyczaja, albo nie – stwierdził Krzysztof Bosak. Dodał, że jego zdaniem „dramatyzowanie” wokół Pegasusa to spektakl polityczny.
– Uważam, że jest duży element teatralny w tym, jak politycy o tym mówią. Politycy wiedzą, że mogą być podsłuchiwani przez dziewięć państwowych służb do tego uprawnionych i nieskończoną liczbę zagranicznych. Zabezpieczenie się jest niemal niemożliwe – stwierdził.
Dodał, że Konfederacja jako jedyna zaproponowała przepisy, które przewidywały ustanowienie obrońcy z urzędu dla osób, na które nałożono podsłuchy, ale ani PiS ani PO nie były zainteresowane wprowadzeniem takich przepisów.
– Mówmy wprost: nawet gdyby nie było Pegasusa, podsłuchy by były. Teraz nadzorują to minister Kierwiński i Siemoniak, pytanie, czy mamy do nich zaufanie – powiedział.
Czytaj też:
Adam Bodnar powołał kolejny zespół ds. Pegasusa. Poprzedni zostaje rozwiązanyCzytaj też:
Zgłosiły molestowanie w Żandarmerii Wojskowej. Miały być podsłuchiwane Pegasusem