Duda w Chinach, czyli o co ultrasi koalicji szarpią się z psychofanami PiS

Duda w Chinach, czyli o co ultrasi koalicji szarpią się z psychofanami PiS

Andrzej Duda i Xi Jinping
Andrzej Duda i Xi Jinping Źródło:PAP / Radek Pietruszka
Wygląda na to, że rządzą nami seryjni zdrajcy. Ich głównym zajęciem jest ściganie się we wzajemnych oskarżeniach o to, kto i z kim zdradza Polskę bardziej. Do zwyczajowych oskarżeń o zdradzanie kraju z UE, Niemcami, Rosją czy Węgrami Orbana dołączone zostały także Chiny. Zamiast docenić wielotorowości naszej dyplomacji, klaszczemy fanatykom, dla których jałowe okładanie się cepami jest wartością samą w sobie.

Wielki, miażdżący konkurencję sukces dyplomatyczny, czy też pospolita zdrada, torująca Putinowi drogę do zwycięstwa? Sprowadzone do tego absurdalnego dylematu oceny wizyty Andrzeja Dudy w Chinach pokazują, że nie ma granic głupoty, których nie byłaby zdolna przekroczyć polska polityczna debata. W pogoni za zdrajcami polskiej racji stanu, naszego bezpieczeństwa, sojuszy i narodowych interesów zapędzamy się już nie tylko do Waszyngtonu, Berlina, Paryża czy Brukseli. Zaczęliśmy tą jakże rajcującą gawiedź dyscypliną sportu podbijać także Chiny.

Zupełnie normalny wyjazd zagraniczny urzędującej głowy państwa do Pekinu – jednego z głównych centrów politycznych i gospodarczych świata – został użyty jak tępa siekiera do dożynania legendarnej watahy.

Ultrasi koalicji są przekonani, że pekińska wizyta Dudy to dowód na jego potajemne związki z reżimem na Kremlu, cieszącym się cichym poparciem Chin. Pomijają oni jednocześnie litościwym milczeniem fakt, że o możliwość odbycia podobnej pielgrzymki ostro rywalizują ze sobą Emmanuel Macron czy Olaf Scholz.

Coś, co jest częścią godnej absolutnego zaufania polityki europejskich mężów stanu, w wykonaniu Dudy jest już tylko pisowskim zaprzaństwem, obiektem drwin i zmasowanej krytyki.

Trudno się wobec tego dziwić, że do boju w obronie niepokalanego geniuszu prezydenta RP ruszają tłumnie psychofani obecnej opozycji. Ogarnięci świętym uniesieniem zapaleńcy wprost ejakulują na myśl o tym, że Duda – mimo swoich oczywistych niedostatków – jest w posiadaniu nadludzkich mocy, pozwalających nakłonić chińskiego prezydenta do porzucenia wsparcia dla Putina.

Żeby storpedować te zakusy, wystarczy skrupulatnie policzyć, ile godzin polski prezydent spędził na bezpośredniej rozmowie z Xi Jinpingiem, a ile na korytarzu Pałacu Ludowego w Pekinie, oczekując na audiencję.

Źródło: Wprost