Jeśli wystrzelenie około 200 rakiet balistycznych na Izrael miało być gestem poparcia dla palestyńskiego Hamasu i libańskiego Hezbollahu, to Irańczycy mocno przestrzelili. Jedyną ofiarą ich widowiskowego ataku okazał się przypadkowy palestyński cywil z wioski Nu’eima na Zachodnim Brzegu, zabity odłamkiem zestrzelonej irańskiej rakiety. Inna wybiła kilkumetrowy krater niedaleko siedziby Mossadu, a kilka kolejnych spadło na dwie bazy izraelskiego lotnictwa, nie wyrządzając większych szkód.
Izrael dostał w ten sposób wygodny pretekst do mocnego kontruderzenia na Iran.
Jest mało prawdopodobne, żeby premier Netanjahu miał się jakoś w tej kwestii ograniczać. Amerykanie są zbyt zajęci kampanią prezydencką, żeby wywierać większą presją na rząd Izraela, który i tak cieszy się niezachwianym poparciem stron, rywalizujących o Biały Dom.
Netanjahu jest tak pewny swego, że kompletnie lekceważy prezydenta Bidena i jego sekretarza stanu, Anthony Blinkena.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.