Za późno na strach. III wojna światowa już trwa. „Czas na ofensywę przeciwko nowej osi zła”

Za późno na strach. III wojna światowa już trwa. „Czas na ofensywę przeciwko nowej osi zła”

Dodano: 
Dym po izraelskim ataku rakietowym w Libanie
Dym po izraelskim ataku rakietowym w Libanie Źródło: PAP/EPA / Atef Safadi
Globalnej wojny, wypowiedzianej demokracji przez euroazjatyckie tyranie nie da się zatrzymać, ani tym bardziej wygrać za pomocą taśmy klejącej z napisem „rozejm” albo zaszpachlować negocjacjami, o które będziemy prosić bezwzględnych agresorów. Trzeba też przestać uciekać w hybrydowe terminologie, tylko nazwać wojnę po imieniu i zastosować środki adekwatne do okoliczności.

Wojna koreańska, zamrożona od połowy poprzedniego stulecia, może mieć swoją kontynuację na Ukrainie. Seul zapowiada, że jeśli komuniści z północy wyślą swoje wojska na wojnę przeciw Ukrainie, oni mogą wysłać Kijowowi doradców wojskowych i oficerów wywiadu, specjalizujących się w Korei Północnej. W grę wchodzą także dostawy deficytowych pocisków 155 mm, produkowanych w Korei Południowej, które mogłyby zrównoważyć przewagę artyleryjską Rosjan, uzyskaną dzięki dostawom podobnej amunicji z magazynów Kim Dzong Una.

Trudno o bardziej jaskrawy przykład tego, jak bardzo mylą się zachodni politycy, próbujący w imię rzekomego ratowania światowego pokoju ugłaskiwać Moskwę.

III wojna światowa toczy się już przecież na naszych oczach i żadne głaskanie putinowej łysiny jej nie zahamuje.

Formalnie nikt nikomu jeszcze nie wypowiedział tej wojny. Nawet działający na głównym, choć przecież nie jedynym jej froncie, Putin nazywa uparcie swoją inwazję na Ukrainę specjalną operacją wojskową. W istocie jednak mamy do czynienia ze zmaganiami o skali globalnej, angażującymi kluczowe potęgi polityczne i wojskowe w Europie, Afryce, na Bliskim i Dalekim Wschodzie. To, że nie nazywamy tego III wojną światową wynika jedynie z modnego w ostatnich latach upodobania do uciekania w rozmaite hybrydowe terminologie.

Jak słusznie zauważył niedawno szef litewskiej dyplomacji Gabrielius Landsbergis, działania terrorystyczne nazywamy wojną hybrydową, bo gdyby nazwać rzecz po imieniu, trzeba by odpowiednio zareagować. To samo jest z toczącą się obecnie globalną wojną: nie nazywamy jej po imieniu, licząc, że uda się ją zaszpachlować słownymi wygibasami, jakimiś pospiesznie zawartymi rozejmami, albo uciec od niej w niekończące się negocjacje.

Wszystko to wzmacnia tylko w agresorach poczucie, że zwycięstwo w tej niewypowiedzianej, ale toczącej się przecież wojnie jest na wyciągnięcie ręki.

Czekają na Trumpa

Jedynym sposobem na odwrócenie sytuacji byłoby przejście do ofensywy przeciwko nowej osi zła. Tworzą ją Chiny, Rosja, Korea Północna, Iran i całe mrowie wspieranych przez nich rebelii i ruchów terrorystycznych na Bliskim Wschodzie czy w Afryce. Jej częścią są także skorumpowane przez Moskwę środowiska, które bez zmrużenia oka realizują w demokratycznym świecie interesy wrogo nastawionego do nas aliansu.

Źródło: Wprost