Kiedy myślisz o biznesie, a zapomniałeś o prewencji. Ten błąd może kosztować wiele

Kiedy myślisz o biznesie, a zapomniałeś o prewencji. Ten błąd może kosztować wiele

Nadmierny optymizm w biznesie ma słabe strony
Nadmierny optymizm w biznesie ma słabe strony Źródło: Unsplash / Ryoji Iwata
Mam wrażenie, że większość z nas, przedsiębiorców, to niepoprawni optymiści. Oczywiście, ma to swoje dobre strony. Dla osób, które zbyt często podchodzą do nowych koncepcji z założeniem, że „przecież to się nie może udać” – nie ma miejsca w biznesie. Ale są też słabe strony nadmiernego optymizmu.

Na korporacyjnych szkoleniach z zakresu wprowadzenia na rynek danego projektu, nie może w prezentacji zabraknąć analizy SWOT. Pewnie każdy z nas zna cztery składniki tej analizy. Gorzej, jeśli pamiętamy tylko o silnych stronach i szansach, a pomijamy w ocenie sytuacji strony słabe i zagrożenia.

Co nowego w tej kwestii można dopowiedzieć?

Analizę SWOT przeprowadza się w sytuacji nowych projektów, a powinno takie „badanie” danego podmiotu być robione sukcesywnie, w określonych odstępach czasu – nie tylko na początku.

Nie łudźmy się: każdy biznes ma swoje słabe strony. Trudno jednak w tym wypadku znaleźć wspólny mianownik dla wszystkich branż czy podmiotów. Inaczej jest w przypadku zagrożeń. W niniejszej publikacji chciałbym zwrócić uwagę na dwa przykłady niebezpieczeństw czyhających na każdego z nas – mowa o tych osobach, które zdecydowały się na prowadzenie działalności na własny rachunek.

Zagrożenie nr 1: utrata BIEŻĄCEJ płynności finansowej

Dlaczego wyróżniłem tu słowo „bieżącej”? Otóż płynność finansową, nawet jak biznes idzie słabiutko, można posiadać. I czasem przez bardzo długi czas „zasypywać” braki w kasie z wpływów bieżących – czyli kiedy koszty są większe od przychodów – np. z oszczędności, albo z bankowych kredytów. Bardzo często w takich sytuacjach nie chcemy się przyznać – ani przed sobą, ani tym bardziej przed otoczeniem – że biznes idzie kiepsko, czy nawet bardzo źle. Bo przecież wszystkie rachunki płacimy na czas.

Kiedy dotarło do nas, że wyniki finansowe są słabe, to w takich sytuacjach właśnie wspomniany optymizm może nam bardzo zaszkodzić.

Z moich wieloletnich doświadczeń przy współpracy z przedsiębiorcami wynika, że wtedy przez długi czas nie robimy prawie nic (albo są to działania o niewielkim znaczeniu), aby rozwiązać problem z brakiem płynności bieżącej w finansach.

Robi się nam dopiero wtedy gorąco, gdy nie mamy z czego dokładać, czyli gdy utracimy możliwość płacenia na czas zobowiązań: wobec kontrahentów, banków, czy też wobec pracowników. Stan taki nazywamy utratą płynności finansowej. Jeśli taka sytuacja utrzymuje się przez pewien czas, uniemożliwia prowadzenie firmy.

Co w tym wypadku zrobiliśmy źle? Była to opóźniona reakcja na stwierdzenie, że biznes przestał się „składać”. Wówczas absolutnie niezbędne jest wprowadzenie istotnych zmian – bo drobna kosmetyka to za mało – czyli coś jakby plan naprawczy. Im szybciej zmierzysz się z tym problemem i weźmiesz „byka za rogi”, tym większa szansa, że sytuację opanujesz i wyjdziesz z niej bez większych strat.

Warto jeszcze na jedno zwrócić uwagę, co szczególnie jest istotne przy prowadzeniu firmy jako jednoosobowej działalności gospodarczej, lub rodzinnej spółki cywilnej. Wtedy przy wydatkach „mieszają” się koszty życia (utrzymania twojej rodziny) z tymi, które są związane z prowadzoną działalnością. Może więc się zdarzyć, że księgowa cię informuje o dochodzie z firmy na poziomie 15 tys. zł za dany miesiąc, ale twoje osobiste wydatki są o 10 tys. zł wyższe. Więc niby firma zarabia, ale tak naprawdę – sporo dołożyłeś. Więc nie oszukuj się, że „wszystko jest w porządku, bo biznes się kręci”. Jest tu konieczny plan naprawczy, jeśli taka sytuacja nie dotyczy wyników finansowych tylko jednego miesiąca.

Zagrożenie nr 2: „system” ma ciebie w głębokim poważaniu

Drugi, bardzo często spotykany błąd, tkwi w percepcji przedsiębiorcy własnej osoby, firmy i znaczenia dla „systemu”. Zasuwasz 6-7 dni w tygodniu, zatrudniasz dziesiątki pracowników, płacisz wysokie podatki, więc wydaje ci się, że jesteś KIMŚ. Nie tylko w lokalnym środowisku, ale także dla „systemu”.

A tak naprawdę to zawsze dla „systemu” będziesz NIKIM.

Wystarczy, że leciutko powinie ci się noga i już banki, które przez wiele lat cię niemal nosiły na rękach, traktują cię jak intruza, cieniasa, czy nawet oszusta: bo zaczynasz zalegać z ratą kredytu. Inne systemowe instytucje, typu ZUS, US, czy sądy będą miały do ciebie identyczny stosunek.

Jak mawiają nasze „elity władzy”: w polityce trzeba mieć pamięć dobrą, ale krótką. Mam nadzieję, że nie zaimplementowałeś tego hasła w prowadzonym biznesie. I pamiętasz trzy niedawne lockdowny, podejście naszych władz do wielu branż, które ucierpiały w związku z wojną na Ukrainie. W tym, kiedy krajowi politycy bronili interesów ukraińskich oligarchów, kosztem bankructwa setek polskich firm.

Pewnie myślisz, że na takie sytuacje nic nie można poradzić – mowa o zagrożeniach „systemowych”. Jesteś w ogromnym błędzie: w wielu przypadkach, kiedy system chce cię „przewalić”, można wyjść bez strat, lub je znacząco ograniczyć, o ile się wcześniej przed daną sytuacją zabezpieczyłeś.

To jest właśnie prewencja, o której mowa w tytule publikacji. Prewencja jest jednym z najbardziej istotnych działań w zakresie antywindykacji, a różne, sprawdzone techniki w tym zakresie przedstawię w kolejnej publikacji.

Krzysztof OPPENHEIM: ekspert finansowy oraz od rynku nieruchomości, specjalizujący się m.in. w kredytach hipotecznych, związany z bankowością od 1993 r. Od lipca 2016 roku prowadzi także kancelarię antywindykacyjną, o specjalnościach: upadłość konsumencka, oddłużanie, pomoc zadłużonym przedsiębiorcom, spory „frankowe”. Więcej informacji na: www.oppen-kredyt.pl oraz www.krzysztofoppenheim.pl.

Czytaj też:
Własny biznes? O tym problemie mało kto mówi. „Cztery razy otarłem się o pełne bankructwo”
Czytaj też:
Niepokojące zjawisko wśród kobiet biznesu. Psychologowie zwracają uwagę na kilka przyczyn

Źródło: Wprost