Religia ich ratuje? Ci sprawcy sięgają po nią w więzieniu

Religia ich ratuje? Ci sprawcy sięgają po nią w więzieniu

Dodano: 
Cela
Cela Źródło: Canva
– Resocjalizacja musi równać się praca. Wielu rozmówców mówiło o tym, że to ona jest kluczem. Praca nie tyle dobrowolna dla 30, 40 czy 50 proc. skazanych, tylko dla każdego. Ciężka, czyszcząca głowę, dająca niewielkie, ale w zakładzie karnym zdecydowanie wystarczające, profity finansowe – mówi „Wprost” Zbyszek Nowak, autor książki „24 razy dożywocie”. Komentuje też znaczenie religii w życiu osadzonych.

Zbyszek Nowak odbył łącznie 60 rozmów ze skazanymi na dożywocie w Polsce. Odebrali oni życie 82 osobom. W reportażu zawarto zapisy 24 spotkań z „dożywotnikami” (kolejna część w przygotowaniu – red.). Zabili oni 38 razy. Zdecydowana większość przestępców po raz pierwszy zdecydowała się porozmawiać z kimś, kto opisze ich historię.

Pierwsze z rozmów możemy znaleźć w jego publikacji „24 razy dożywocie. Rozmowy twarzą w twarz” (Wydawnictwo Muza).

Pierwszą część rozmowy znajdziecie tutaj.

Niektórzy ze skazanych opisanych na łamach książki zabili po raz pierwszy w wieku kilkunastu lat. Zostali osadzeni w różnego rodzaju zakładach poprawczych. Wcześniej spędzali swój żywot w ośrodkach pomocy, domach dziecka. Często uciekając przed biologicznymi rodzicami, kryjąc się po klatkach schodowych, piwnicach. Mimo wyjścia na wolność w wieku chociażby 21 lat, znowu weszli na przestępczą ścieżkę i dokonali kolejnego zabójstwa.

Co zatem z resocjalizacją? W tym miejscu warto przytoczyć cytat z książki Zbyszka: „Resocjalizacja jest jak yeti – każdy o tym mówi, nikt jej nie widział. Panie, stare chłopy, nabuzowani energią, zero kontaktu ze światem zewnętrznym a tu przychodzi paniusia i każe zbierać nakrętki albo sklejać modele z zapałek. Absurd”.

– To taki znany slogan z zakładów karnych. Resocjalizacja de facto jest dla chętnych, ale czy istnieje? Trudno mówić o resocjalizacji, jeżeli w jednej celi mieszkalnej przez 24 godziny na dobę, poza godzinnym spacerem, skazany na karę dożywotniego pozbawienia wolności przebywa z drugim skazanym na 25 lat pozbawienia wolności i trzema jeszcze innymi, drobniejszymi przestępcami – złodziejami aut, sprawcami wymuszeń, kradzieży, oszustw. Resocjalizacja musi równać się praca i wielu rozmówców mówiło o tym, że to ona jest kluczem. Praca nie tyle dobrowolna dla iluś tam procent skazanych, tylko dla każdego. Ciężka, czyszcząca głowę, dająca niewielkie profity finansowe – wyjaśnia autor. Zatrudnienie jako obowiązek, nie nagroda, czy decyzja dyrektora zakładu karnego.

„W Polsce kategorycznie odrzucamy model skandynawski”

Zabójca 24-letniej Sylwii w Wielkiej Brytanii (rozmowę z nim zamieszczono w książce – red.) twierdzi, że inaczej wygląda kwestia resocjalizacji i, że dużo większą szansę na wejście na tę prawą ścieżkę dają zakłady karne właśnie tam, za granicą.

– Mówiąc o polityce penitencjarnej państwa, musielibyśmy chyba odbyć dodatkową rozmowę. W Polsce kategorycznie de facto odrzucamy model skandynawski, gdzie mamy sprawcę, który siedzi w pojedynczej celi i po prostu tę karę odbywa. On ma czas na to, żeby przemyśleć, co tu się dzieje, on ma czas na to, żeby wyjść do pracy, pomimo tego, że to osoba, która w przestrzeni medialnej funkcjonuje jako monstrum, wampir, szatan, bestia. Skoro państwo postanowiło, żeby go nie uśmiercać, tylko z nim pracować w ramach kary dożywotniego pozbawienia wolności, to powinno też zapewnić mu warunki do takiej pracy. Stworzyć swoisty indywidualny program naprawczy na kilka lat, wprowadzać go i obserwować rezultaty, modyfikując w razie potrzeb.

Zdaniem Nowaka „to realnie nieosiągalne na dziś w każdym z zakładów karnych i w stosunku do każdego z tych dożywotnio pozbawionych wolności”.

– Oni siedzą, czasem korzystają z tego, co jest im zaproponowane, a czasem sami szukają dla siebie szansy, żeby budować swoje „portfolio”, by kiedyś stanąć na wokandę i móc ubiegać się o warunkowe przedterminowe zwolnienie z dalszego odbywania kary. A jak jest w rzeczywistości – nie wiemy. Skutkiem czego najczęściej jest negatywna opinia społeczno-kryminologiczna. Jeśli do tego dołożymy brak opcji do wyjścia na przepustkę i – to trzeba powiedzieć – odpowiedzialność zbiorową w polskim więziennictwie, to taka osoba na wolność nie wyjdzie. Ale może właśnie w tym tkwi sens tej kary?

Religia pomaga?

Rozmawiamy też o religii. Często w dodatkowych „punktach” pojawia się właśnie wątek duchowy. Na ile faktycznie osadzeni zaczynają wierzyć w Boga, a na ile to po prostu kłamstwo?

– Często pojawia się ona u przestępców na tle seksualnym, ale nie jest to jedyny przypadek. W zakładzie karnym i myślę, że to bardzo trafne zdanie, nikt nie jest twoim przyjacielem – ani ludzie spod celi, ani administracja, wychowawcy czy pani psycholog. Oni przychodzą tylko do pracy, zresztą bardzo ciężkiej. Religia to w mojej ocenie najczęściej i trochę zbieranie punktów, i trochę szansa na to, żeby wyjść, oczyścić głowę. Może ktoś mnie pochwali, może ktoś bezinteresownie przytuli i porozmawia. Ja sam nie czuje się przecież bestią, czy innym... szatanem.

Nowak zaznacza, że „są sprawcy, którzy w naszym standardowym podejściu i rozumieniu nie byliby w stanie funkcjonować w społeczeństwie, bo po prostu nie rozumieją jego zasad, pochodzą z różnego rodzaju patologii”.

– Bywali rozmówcy, którzy na przykład w zakładzie karnym nauczyli się jakiejkolwiek higieny i dbałości o siebie. Więc jeżeli trafia się ktoś, kto oferuje im ciepło, uśmiech, zrozumienie, rozmawia z nimi jak z ludźmi, czytaj: ksiądz, to osadzeni idą bardzo często w kierunku wiary, ale co mają w głowie i jak jest naprawdę, pozostaje w dalszym ciągu zagadką. Szuka się szans, które im się oferuje – na zrozumienie, readaptację. Tylko od nich samych zależy, czy się zmienią – puentuje.