Najbliższe dwa-trzy lata to wyścig zbrojeń w walce o zbudowanie strategii zastraszania (w przypadku Rosji) i odstraszania (w przypadku NATO). Wobec tego, co dzieje się w Ukrainie oraz wzdłuż wschodniej granicy NATO, prym w tym wyścigu wiodą w tej chwili Rosjanie.
Putin nie marnuje czasu na nieproduktywne polityczne szczyty ze swoimi sojusznikami, a wykorzystuje ich wsparcie do odtworzenia swojego potencjału militarnego. Staje się on w jego ręku narzędziem, którym zastrasza Europę wojną hybrydową w nadziei, że przyjdzie czas na wielkoskalową agresję co najmniej na część krajów NATO.
Oczywiście, warunkiem zasadniczym takiej agresji jest wyjście wojsk USA z Europy. Zapewne kremlowscy stratedzy w swoje scenariusze wpisują konflikt USA-Chiny w Azji, który się rozpędza i wcale nie brzmi to nieprawdopodobnie.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.