W trakcie porannej audycji na antenie Radia Zet, wicepremier Jarosław Gowin uzasadniał tezę, że ministrowie i wiceministrowie powinni być lepiej wynagradzani. Szef resortu nauki dla zilustrowania konieczności przyznania członkom rządu podwyżek, przytoczył swoją osobistą historię z czasów, gdy był ministrem sprawiedliwości. – Miałem wtedy trójkę dzieci na utrzymaniu, studiowały. I słowo honoru – czasami nie starczało do pierwszego. I teraz sytuacja, w której minister – minister sprawiedliwości odpowiada za budżet dziesięciomiliardowy, minister nauki za budżet dwudziestomiliardowy – zamiast skupiać się na sprawach państwa, zastanawia się, jak dożyć do pierwszego, to nie jest sytuacja zdrowa z punktu widzenia państwa – mówił Gowin.
Czy to mało?
Słowa polityka odbiły się szerokim echem w mediach społecznościowych. Internauci zwracali uwagę na ich niestosowność w kontekście średnich i najniższych zarobków Polaków. „Średnie, miesięczne zarobki Pana Ministra Gowina w przedostatnim roku pełnienia funkcji ministra sprawiedliwości – 17 520 zł. brutto. Do tego dwa mieszkania i 15 tys. zł. oszczędności” – zwrócił uwagę dziennikarz Polsat News Jan Kunert.
Przeprosiny wicepremiera
Wicepremier zareagował na negatywne komentarze, przepraszając za swoje słowa. „Przepraszam, tych którzy poczuli się dotknięci moją niefortunną wypowiedzią – zwłaszcza tych, którzy zmagają się z prawdziwym niedostatkiem. Moim zamiarem nie było uskarżanie się na własną sytuację, która bez wątpienia jest o wiele lepsza niż milionów Polaków” – napisał Jarosław Gowin na Twitterze.