Z informacji dziennikarzy portalu wynika, że obejmując urząd ministra środowiska Henryk Kowalczyk dostał od prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego dwa zadania – walkę z wirusem ASF oraz przeprowadzenie dekomunizacji w związku łowieckim. Ujawnienie planowanych przez PiS zmian w prawie łowieckim wywołało popłoch we władzach związku. Miało odbyć się spotkanie, podczas którego zastanawiano się, jak zabezpieczyć tajemnice związku na wypadek wymiany jego władz.
Przepisy projektu dotyczącego dekomunizacji PZŁ dawały jasność, że stanowiska stracą dwaj najważniejsi ludzie w związku – szef PZŁ Lech Bloch oraz kierujący Naczelną Radą Łowiecką Andrzej Gdula. Wszystko przez zapis, który mówił o tym, że zakazuje się zasiadania w organach PZŁ osobie urodzonej przed 1 sierpnia 1972 roku, która była „pracownikiem, funkcjonariuszem lub żołnierzem organów bezpieczeństwa państwa lub współpracowała z tymi organami”.
Jak się jednak okazało, w trakcie prac komisji sejmowej nad projektem, zniknęło z niego pięć ostatnich słów, czyli: "lub współpracowała z tymi organami". We wtorek Sejm przyjął ustawę w takim kształcie. Oznacza to, że Lech Bloch nie straci stanowiska i będzie mógł zabiegać o dalsze kierowanie związkiem.