Nie ulega wątpliwości, że ujawnienie, jakie nagrody otrzymywali wszyscy ministrowie rządu Beaty Szydło, zakończyło się sporym kryzysem wizerunkowych dla PiS, co ma odbicie także wsondażach. „Super Express” informuje, że po serii mniej lub bardziej fortunnych tłumaczeń polityków prezes Prawa i Sprawiedliwości postanowił zadbać o jednolity przekaz. Opiera się on na dwóch głównych tezach – nie ma istotnej sprzeczności w sprawie nagród miedzy tym, co mówili Jarosław Kaczyński, Mateusz Morawiecki i Beata Szydło w Sejmie. – Bo te nagrody się po prostu należały dla ministrów za ich ciężką pracę dla Polski. A teraz pan premier Mateusz Morawiecki ma prawo wprowadzać taki system nagradzania i oceny, jaki uzna za właściwy – wyjaśniał informator „Super Expressu”.
Jak działa instrukcja?
Dziennikarze postanowili przetestować, jak w praktyce działa instrukcja i skontaktowali się ze Stanisławem Piętą, prosząc o komentarz do nagród dla ministrów. Polityk wyjaśnił, że choć mogą one być odbierane krytycznie, to zostały przyznane za ciężką pracę. – Ministrowie w rządzie pracują bardzo rzetelnie i ta praca przynosi pozytywne efekty – mówił Pięta.
Wcześniej Ryszard Czarnecki przekonywał, że mimo iż Szydło mówiła co innego niż Morawiecki, „a przynajmniej w pewnych aspektach, to oboje mieli rację”. – Beata Szydło słusznie mówiła o ciężkiej pracy ministrów, którzy otrzymali nagrody, a premier Morawiecki doskonale rozumie, że trzeba słuchać w tej sprawie głosu opinii publicznej, a ta była krytyczna – wyjaśniał Czarnecki.
Czytaj też:
Czarnecki o nagrodach: Chociaż Szydło mówiła co innego niż Morawiecki, to oboje mieli rację