„Głosujcie dziwki”. Tak radny z Łodzi uczcił 100-lecie nadania kobietom praw wyborczych

„Głosujcie dziwki”. Tak radny z Łodzi uczcił 100-lecie nadania kobietom praw wyborczych

Bartosz Domaszewicz (zdj. z roku 2009)
Bartosz Domaszewicz (zdj. z roku 2009) Źródło: Newspix.pl / Marek Szybka
Bartosz Domaszewicz z PO to nie tylko radny, ale też wiceprzewodniczący Rady Miejskiej w Łodzi. Sprawowane funkcje nie przeszkodziły mu jednak w publicznym użyciu terminu „bitchez” (slangowo „dziwki”, „suki”). Co więcej, polityk nie widzi w swoim zachowaniu nic złego i próbuje wytłumaczyć je „wychowaniem na osiedlu”.

Pełniący funkcję wiceprzewodniczącego Rady Miejskiej w Łodzi Bartosz Domaszewicz z  przedstawia się swoim wyborcom jako młody polityk, kibic Widzewa i słuchacz hip-hopu. Na swoim koncie na Instagramie ma zdjęcia, na których pozuje z czapką z daszkiem lub wystawionym językiem. Dopiero swoją ostatnią inicjatywą ściągnął jednak na siebie uwagę krajowych mediów i sprowokował pytanie, czy aby na pewno dojrzał do sprawowanych urzędów.

Na pojawiło się zdjęcie Domaszewicza z podpisem „vote bitchez”. Na język polski po prostu nie da się tego przetłumaczyć inaczej, jak „głosujcie dziwki” lub „głosujcie suki”. Lokalny portal informacyjny Tu Łódź twierdzi dodatkowo, że zdjęcie zostało wykonane na posiedzeniu Rady Miasta poświęconej m.in. uhonorowaniu 100-lecia nadania praw wyborczych kobietom. W tym kontekście hasło polityka wypada jeszcze gorzej.

twitter

Jak całą sprawę komentuje Domaszewicz? – To forma autoironii. Ja ją wobec siebie zawsze stosuję niezależnie od tego, jakie pełnię funkcje. Jestem osobą, która się wychowała na osiedlu. Zawsze słuchałem hip-hopu i to jest sformułowanie zaczerpnięte z tamtej muzyki. Nie jest spersonalizowane, to forma żartobliwego zwrotu – twierdzi.

twitter

Współcześnie termin „bitch” rzeczywiście przeszedł pewnego rodzaju przemianę jakościową, nabrał nowych znaczeń (zwłaszcza w slangu) i bywa używany także w pozytywnym sensie. Zwykle jednak pozwalają sobie na to artystki pokroju Beyonce, Rihanny czy Nicki Minaj, a nie politycy. Nie robią tego też „żartobliwie”, lecz w wyraźnie feministycznym sensie, by podkreślić, że mają na myśli „niezależną, pewna siebie, atrakcyjną kobietę”. Internauci na  przypominają też radnemu, że nie żyjemy w USA i tamtejsze normy niekoniecznie muszą pasować w naszym kraju. Polityk jednak nie zmienia stanowiska i nie zamierza przepraszać.

twittertwitterCzytaj też:
Został radnym w Aleksandrowie, ale zrzekł się mandatu. Zrobił to dla kolegi?

Źródło: Gazeta Wyborcza / tulodz.pl