Janusz Palikot znalazł się pod lupą prokuratury w związku ze sprzedażą jednej ze swoich fabryk alkoholu. Śledczy oskarżają byłego posła o niezapłacenie ponad miliona złotych podatku. Niedawno pojawiły się publiczne stwierdzenia, że zarzut przeciwko biznesmenowi został już sformułowany, ale nie może być mu przedstawiony. Palikot miał unikać stawiennictwa na wezwania. Prokuratura mówi o terminach 14 listopada, 27 listopada i 7 grudnia. Pojawiła się nawet zapowiedź przymusowego doprowadzenia go na przesłuchanie.
Zupełnie inną wersję przedstawia oskarżany. „Ze zdumieniem przyjmuję wypowiedzi przypisywane w mediach śledczym, że rzekomo unikam stawiennictwa na wezwania. (...) Trudno odebrać wypowiedzi przypisywane śledczym inaczej niż jako złośliwy i nieuprawniony atak na moją dobrą reputację” – pisze. Tłumaczy, że pierwsze zawiadomienie dotarło do niego w rzeczywistości 30 listopada i dotyczyło przesłuchania z datą 27 listopada, a drugie odnośnie daty 7 grudnia dotarło do niego 5 grudnia o 18:15. Miał poinformować prokuraturę listownie i za pośrednictwem faksu, że nie jest w stanie pojawić się w tym drugim terminie.