„Wszystkim, którzy hejtują #ŁawkaNiepodległości: de gustibus non est disputandum. Ten projekt trwale upamiętni #PL100 i ma walory edukacyjne. Przypominamy też, że o ich budowę wnioskowało ponad 200 samorządów (różnej opcji politycznej) z całej Polski- często na prośby mieszkańców” – możemy przeczytać na oficjalnym koncie MON na Twitterze. W rozmowie z portalem Gazeta.pl grafik i plakacista Andrzej Pągowski określił ten projekt jako „trumny niepodległości”, co szybko podchwycili komentujący całą sprawę internauci.
Czy o gustach rzeczywiście się nie dyskutuje – to jedna kwestia. Czy jednak ministerstwo nie powinno w bardziej elegancki sposób odpowiadać nawet na nieprzychylne komentarze? W końcu to z pieniędzy podatników na ten projekt przeznaczono cztery miliony złotych. Koszt pojedynczej ławki to aż 30 tys. złotych.
twittertwitter
Kto wybrał ten projekt?
Fundacja Wzornictwo i Ład zwraca uwagę na fakt, że w gronie osób wybierających projekt ławki niepodległości zasiadali wyłącznie przedstawiciele MON, IPN, prezes Instytutu J. Piłsudskiego oraz samotny Prezes Związku Artystów Plastyków. Fundacja podkreśla, że zabrakło m.in. architektów czy projektantów z dziedziny wzornictwa przemysłowego.
Kultywowanie tradycji orężnych
Na uwagę zasługuje też odpowiedź MON na krytykę zgłaszaną przez byłego szefa resortu obrony Tomasza Siemoniaka. „Upiornie drogo, koszmarnie brzydko i nie da się na ławce siedzieć. Plus potrzeba ochrony 24h. Wyrzucone w błoto pieniądze MON!” – napisał polityk PO. Na Twitterze MON odpisano, że mylił się z prawdą cztery razy (któremu z pięciu punktów wypowiedzi Siemoniaka przyznano więc rację) i wylicza je w... trzech odnośnikach. Trudno też stwierdzić, by odpowiedź o „kultywowaniu tradycji orężnych” przez MON odnosiła się do któregokolwiek zarzutu.
twitterCzytaj też:
Miały być kolumny, będą ławki. MON uczci w ten sposób sto lat niepodległości Polski